Chwilkę mnie nie było, ale wracam pokornie i zabieram się za nowego posta. Tym razem na tapecie bąbelkująca kostka do kąpieli, czy jakkolwiek chcecie to przetłumaczyć - bubble bar z kolekcji świątecznej - Gingerbread House. W tej chwili już niedostępny na stronie, ale pewnie jeszcze wróci w przyszłym roku na święta.
Ogólnie produkty umilające kąpiel z Lusha po części mi się spodobały, po części nie. Kule do kąpieli już całkowicie odrzuciłam, szał na Lusha też jakoś minął. Produkty, które naprawdę lubię pewnie będę dalej zamawiać (głównie cleansery do buzi), ale na umilacze już się raczej nie skuszę.
Sam Gingerbread House wygląda przeuroczo - i właściwie dlatego go zamówiłam :D. Śliczna pomarańczowa chatka z białym daszkiem, kominkiem z cynamonu i posypką do ciast - no cudności! Kiedy do mnie dotarł, troszkę rozczarowałam się zapachem... Liczyłam na coś piernikowego, a tu raczej zapach lukrowy - przynajmniej tak mi się kojarzy. Ogólnie ciężko go sprecyzować, ale takie miałam pierwsze skojarzenie. Mimo wszystko całkiem przyjemny, nie nachalny. Domek z Piernika barwi wodę na pomarańczowo, daje umiarkowaną ilość bąbelków, które trzymają się w wannie około 30 minut (oczywiście jak się z nimi nie walczy nadmiernie). Sam zapach w kąpieli nie jest zbyt intensywny, chociaż wyczuwalny... Jednak później nie czuć go na skórze i właściwie nawet w wannie powoli zanika. Z jednej chatki można spokojnie zrobić sobie 3-4 kąpiele.
Przejdę teraz tradycyjnie do składu, który jest bardzo podobny do składów innych bubble barów, początek identyczny jak w Christmas Eve - pojawia się tu soda oczyszczona oraz tartarus, laurylosiarczan sodu - SLS, laurylobetaina i cocamide DEA oraz Perfume - wszystkie te składniki opisane są w notce o Sugar Babe Scrub.
Następne pojawiają nam się wyciągi naturalne - olejek imbirowy - ma działanie przeciwzapalne i rozgrzewające. Silnie pobudza krążenie, przez co pozytywnie wpływa na likwidację cellulitu i nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej - nie wiem czy na tyle jest go w tym kosmetyku, żeby tak działać. Myślę, że tutaj akurat jest użyty jedynie jako składnik zapachowy, olejek cytrynowy - moim zdaniem nieźle wyczuwalny, ożywia i wzmacnia koncentrację, olejek buchu/bukko/barosmy - spotkałam go pod kilkoma nazwami, działa wzmacniająco i regenerująco na błony śluzowe (ponadto stosowany jest w leczeniu schorzeń pęcherza moczowego, ale to tak w ramach ciekawostki :) ) oraz puder ze wspomnianego już imbiru.
Kolejnym składnikiem jest dwutlenek tytanu, dzięki któremu daszek Chatki z Piernika jest biały. Następnie pojawia się cinnamal występujący naturalnie w cynamonie i nadający mu charakterystyczny zapach - jak dla mnie troszkę za mało jednak wyczuwalny w Gingerbread House, co piszę ze smutkiem, bo taki zapach baaardzo by mi odpowiadał; oraz opisywany już przeze mnie limonen - naturalny składnik olejku cytrynowego, nadający cytrusowy zapach.
Następnie na liście mamy jeszcze pomarańczowy barwnik, wiórki cukrowe, które zdobią daszek chatki, oraz kawałeczek laski cynamonowej, stanowiącej komin :).
Skład: Sodium Bicarbonate, Cream of Tartar (Tartaric Acid), Sodium Laureth Sulfate, Lauryl Betaine, Cocamide DEA, Perfume, Ginger Oil (Zingiber officinale), Lemon Oil (Citrus limonum), Buchu Oil (Barosma betulina), Ginger Powder (Zingiber officinale), Titanium Dioxide, *Cinnamal, *Limonene, Colour 15510, Sugar Sprinkles, Cinnamon Stick (Cinnamomum cassia)
Nie mogę powiedzieć, że jestem jakoś bardzo zawiedziona, bo kupiłam Gingerbread House pod wpływem impulsu (reklama dźwignią handlu, a Ty się nabieraj nieszczęsny konsumencie...), ale raczej w przyszłym roku się nie skuszę jeśli wróci... Wolę wydać te pieniądze na jakiś kolejny ciekawy Lushowy cleanser :).
Po Twoich wszystkich recenzjach firmy Lush stwierdza iz z checia wskoczylabym do Twojej wanny :D
OdpowiedzUsuńMnie sie spodobal co prawda bez szalu ale....jest slodki pod katem wizualnym:D Liczylam na wiecej cynamonu no ale...niestety.
OdpowiedzUsuńPrzyjemny gadzet,powtorki nie bedzie;)wole kupic szampon,Aqua Marine badz Sultana of Soap-powoli wyklarowala sie lista moich ulubiencow.
Hexxanno - DO-KŁAD-NIE! Podpisuję się wszystkimi ręcami :D
OdpowiedzUsuńaaaj ale smakowicie wygląda... pierwsze skojarzenie to VisolVit z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńkurcze a ja jeszcze nic z Lusha nie mam, choruje na tą firme od dawna i chyba w końcu coś zakupie, ale nie nie nie nie... nie teraz ;pp teraz projekt DENKO ;p
OdpowiedzUsuńpozdrowienia
Ja chyba zacznę projekt "Czy naprawdę jest mi to potrzebne?" połączony z projektem denko :D Zobaczymy co to da ;)
OdpowiedzUsuń