Właśnie zdałam sobie sprawę, że to właściwie mój pierwszy post o kolorówce! Dacie wiarę?? :D Ja - wielka fanka makijażowych nowości jeszcze nie pisałam nic o moich nieprzebranych zasobach w tej dziedzinie... Już to nadrabiam, nie ma strachu!
Na pierwszy ogień idzie mój najnowszy faworyt z zakresu podkładów - Sephora Light Veil Foundation w odcieniu 25 Medium Beige. Z nim właśnie zdradzam teraz kochane minerały z Lucy. Dlaczego zdradzam? Bo mnie świntuchy zaczęły wysuszać... Pomimo tego, że skórę mam generalnie mieszaną w kierunku tłustej, to była ona wysuszona, a teraz w czasie zimy, jak mam nadzieję wszyscy wiedzą, nie powinno się używać kremów nawilżających wychodząc z domu. Więc cóż mi pozostało? Poszukać alternatywy...
Na ten podkład natknęłam się przypadkiem u przyjaciółki, która była tak uprzejma i dała mi go popróbować (co prawda w ciemniejszym kolorze, ale nie miało to dla mnie znaczenia - chciałam zobaczyć przede wszystkim jak się zachowa na skórze) i bardzo mi się spodobał. Ma konsystencję musopodobną, jest leciutki, nie czuję na twarzy maski, ładnie zlewa się z kolorytem skóry i - co dla mnie najważniejsze - daje jednolite, naturalne, matowe wykończenie. Osoby, które nie mają problemu z nadmiernym przetłuszczaniem skóry mogą nawet zapomnieć o stosowaniu pudru! Moja skóra niestety aktualnie bardzo przeżywa odstawienie hormonów i tłuszczę się niemożliwie w strefie T i na policzkach w pobliżu nosa, więc jestem zmuszona co jakiś czas się przypudrować mimo wszystko, co nie zmienia faktu, że właściwości matujące tego podkładu oceniam bardzo dobrze.
Light Veil daje dobre krycie i udało mi się dobrać nawet odcień, który mnie zadowala - tu rada, jeżeli chciałybyście się w niego zaopatrzyć - polecam wziąć kolor o ton jaśniejszy niż Wasza skóra, bo podkład (jak większość z resztą) troszeczkę ciemnieje (zwłaszcza dotyczy to tłustoskórych jak ja). Zakupić go można tylko, jak sama nazwa wskazuje, w Sephorze, gdzie występuje w 6 odcieniach i kosztuje 55zł (warto zaczaić się na jakąś miłą promocję - ja kupiłam go tuż przed sylwestrem ze zniżką na Sephorowską kolorówkę -25% i zapłaciłam 41zł :)).
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie przeanalizowała dla Was składu tego specyfiku. Ostrzegam uczulonych na chemię - będzie dużo niemiłych nazw, ale z wszystkiego da się wybrnąć ;).
Jako pierwszy na liście znalazł się dimetikon - płynny silikon, który pozostawia na skórze delikatną, niekleistą warstwę, chroniącą skórę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi. Przeciwdziała nadmiernemu wysuszaniu skóry, nie wywołuje podrażnień i stanów uczuleniowych. Ułatwia rozprowadzanie kosmetyku.
Zaraz po nim mamy wodę oraz izododekan - emolient, czyli substancja odbudowująca naturalny płaszcz hydrolipidowy naszej skóry, pozostawia na skórze uczucie lekkości, ponieważ łatwo odparowuje z jej powierzchni.
Czwarte miejsce na liście składników zajmuje uwodorniony dodecen - substancja zagęszczająca i stabilizująca podkład w formie emulsji.
Następny jest polimetylometakrylan (PMMA) - długo się naszukałam, ale mam! Występuje w kosmetyku w postaci mikrosfer (takich maciupcich kuleczek), które wypełniają mikrozmarszczki i mikrozagłębienia w skórze, tworząc matową i równomierną powłoczkę - dają efekt wygładzenia skóry.
Kolejny składnik pozostawię w pisowni oryginalnej, a jest to Lauryl PEG-8 Dimethicone, substancja kondycjonująca - odżywiająca skórę. Jej obecność w kosmetyku jest objęta restrykcjami, ponieważ może uczulać odsetek osób nadwrażliwych.
Jako następna na liście pojawia się tribehenina (ale pewności czy dobrze odmieniam to nie mam :)), substancja pozyskiwana z roślin (np. rzepaku), służąca jako emolient, zagęszczacz emulsji i jedna z substancji, o właściwościach podobnych do naturalnych właściwości płaszcza lipidowego naszej skóry (tzw. Skin-Identical-Ingredients).
Kolejnym składnikiem są polimery krzyżowe dimetikonu - silikony - tworzą na powierzchni skóry specyficzny film - powłoczkę, która zapobiega dostaniu się "pod" nią np. potu, a tym samym utrzymuje nasz makijaż na swoim miejscu. Ponadto mają właściwości emolientu, ułatwiają rozsmarowywanie produktu i stabilizują powstałą emulsję.
Przetłumaczenia następnych dwóch nazw postanowiłam się nie podejmować - Disteardimonium Hectorite - substancja pozyskiwana z warzyw służąca do stabilizowania emulsji, ponieważ ma dobre właściwości "zawieszania" składników w kosmetyku. Ponadto nie wykazuje żadnych działań ubocznych na skórę - jest całkowicie bezpieczną substancją. Polymethylsilsesquioxane natomiast, jest silikonem - działa tak jak krzyżowe polimery dimetikonu (patrz wyżej ;)) i jest uznany za składnik bezpieczny.
Pojawia się w składzie również znana nam dobrze gliceryna, o właściwościach higroskopijnych - czyli wychwycających wodę, substancja nawilżająca, o której pisałam już niejednokrotnie.
Następny składnik ze skomplikowaną nazwą - Silica Dimethyl Silylate - środek ułatwiający zawieszanie składników w kosmetyku, ponadto emolient oraz substancja przedłużająca trwałość kosmetyku na naszej twarzy.
Kolejnym składnikiem jest alkohol benzylowy - składnik stosowany najczęściej jako rozpuszczalnik dla innych substancji, a zaraz po nim dehydrooctan sodu - konserwant (mamy w końcu do czynienia z kosmetykiem, który jest przydatny do użycia przez rok od otwarcia) o bardzo niskim potencjale drażniącym.
Następny na liście znajdziemy disodium EDTA - substancja konserwująca i chelatująca - wiążąca jony metali ciężkich i zapobiegająca ich przedostawaniu się do naszej skóry, a także zapobiega ich negatywnemu działaniu na sam kosmetyk.
Znanym nam składnikiem jest octan tokoferylu - to pochodna witaminy E - antyoksydanta i substancji kondycjonującej skórę i włosy oraz neutralizującej działanie UV na naszą skórę. Natomiast zaraz za nim znalazł się metikon - silikon stosowany jako substancja kondycjonująca skórę i wytwarzająca na skórze powłoczkę, na której utrzymają się pozostałe składniki kosmetyku - zabezpiecza makijaż przed zbyt szybkim odejściem w niepamięć :). Nie jest absorbowany przez skórę - zostaje na jej powierzchni i chroni ją przed penetracją niepożądanych substancji.
Kolejną substancją na liście składników jest ekstrakt ze słodkich migdałów. Olej ze słodkich migdałów jest bardzo dobrym emolientem, wygładza skórę, ma bardzo wysokie zdolności nawilżające, szczególnie jeśli jest stosowany systematycznie. Stosowany jest w leczeniu egzemy, łuszczycy oraz do skóry suchej, swędzącej i podrażnionej. Jest lekki i łatwo wchłania się w skórę.
Jako następny na liście pojawia się kwas dehydrooctowy - środek konserwujący mający za zadanie chronić przed zepsuciem przez mikroorganizmy i utrzymać jakościowo dany produkt w jak najlepszym stanie. Przypadki alergii są bardzo rzadkie.
Kolejny składnik to hialuronian sodu - naturalnie obecny w skórze człowieka, stosowany jako substancja odtwarzająca nawilżenie skóry, a także przyspieszająca gojenie niewielkich uszkodzeń. Ma zdolność redukowania złuszczania i suchości poprzez nawilżanie, poprawianie napięcia skóry, a co za tym idzie wpływa na minimalizowanie zmarszczek.
Listę składników zamykają pigmenty mineralne - w różnych ilościach w zależności od odcienia - podstawą tutaj jest dwutlenek tytanu - w kolorze białym, który jest jednocześnie fizycznym filtrem przeciwsłonecznym, oraz tlenki żelaza, które występują w kolorach od żółtego aż po ciemnobrązowy.
Skład: Dimethicone, Aqua (Water), Isododecane, Hydrogenated Dodecene, Polymethyl Methacrylate, Lauryl PEG-8 Dimethicone, Tribehenin, Dimethicone Crosspolymer, Disteardimonium Hectorite, Polymethylsilsesquioxane, Glycerin, Silica Dimethyl Silylate, Benzyl Alcohol, Sodium Dehydroacetate Disodium EDTA, Tocopheryl Acetate, Methicone, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Dehydroacetic Acid, Sodium Hyaluronate.
+/-: Cl 77891 (Titanium Dioxide), Cl 77491 / Cl 77492 / Cl 77499 (Iron Oxides).
Skład produktu mogę uznać za bardzo dobry - co najważniejsze - NIE MA PARABENÓW!!! To się chwali! Przy tym naprawdę przyjemny w użyciu, więc nie pozostaje mi nic jak tylko go polecić :).
Mam nadzieję, że ten mały wykład z chemii bardzo Was nie zanudził :). Chciałam dodawać w tagach nazwy substancji, żeby nie powtarzać tych, które już były, w kolejnych postach, ale niestety tagi są ograniczone do 200 znaków, a składy kosmetyków... hmm... znacznie dłuższe :).
No i mam nadzieję, że podobają Wam się skutki mojej dalszej "walki" z Photoshopem?
no w koncu cos innego jak Lush ;))) ... bardzo fajnie sie ten podklad u Ciebie prezentuje :)
OdpowiedzUsuńhaha :D pewnie nie Ty jedna będziesz zadowolona ;) też z resztą stwierdziłam, że się trochę monotematycznie zrobiło :D
OdpowiedzUsuńtez go oglądałam ale bałam się ze bedzie podkreslał suche skórki... robi to ?
OdpowiedzUsuńu mnie raczej trudno o suche skórki, bo mam mieszano-tłustą cerę... :) ale wydaje mi się, że właśnie bardziej polecić go mogę osobom o skórze tłustej i mieszanej niż suchej, bo rzeczywiście, jest to podkład typowo matujący, więc ze skórkami może być różnie... :(
OdpowiedzUsuńa wiesz, że to jedyny podkład, dla którego po raz pierwszy od prawie 2 lat zdradziłam minerały? I jedyny, który nie robi mojej skórze krzywdy swoim składem (bo mnie o dziwo nie szkodzą silikony a zwykły glikol propylenowy i jeszcze kilka innych bardzo popularnych składników). Odkryłam go dosłownie kilka dni temu, gdy podczas zakupów w sephorze dostałam próbkę. Dla mnie jest genialny i jutro jadę po jego pełnowymiarowe opakowanie (mam nadzieję, że odcień dobiorę, bo próbkę dostałam w ciut za ciemnym dla mnie)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko mnie się on spodobał ;)
Hehe no popatrz - u mnie dokładnie to samo :D. No ale, że Ciebie Cathy - wyrocznię minerałową :D. Jest naprawdę w porządku jeśli chodzi o skład, a najjaśniejszy odcień jest naprawdę jasny, ja nawet go nie wzięłam mimo, że jestem bledzioch - ten który mam jest idealny :) tylko tak jak pisałam - troszkę jaśniejszy trzeba brać niż się wydaje, bo ciemnieje trochę na skórze :)
OdpowiedzUsuńja testuję co jakiś czas różne podkłady w nadziei, że jednak może znajdę coś nie prochowego dla siebie ;) I mimo iż za każdym razem wiem, że nie powinnam tego tykać (BB kremy, ostatni podkład MF), to jednak kuszą mnie testy. A potem moja skóra w opłakanym stanie leczy się przez kilkanaście dni z tego, co jej zafundowałam. Ale ten zwykły podkład z Sephory mnie naprawdę pozytywnie zaskoczył.
OdpowiedzUsuńCo do kolorów - ja miałam próbkę odcienia 30 Medium (Sand). I jak dla mnie ciut za pomarańczowy i ciut za ciemny. Mam nadzieję, że znajdę coś dla siebie ... 6 odcieni. Mamo... :) Minerały jednak mnie rozpuściły strasznie swoim wyborem odcieni (kilkanaście, albo nawet i kilkadziesiąt w jednej firmie czasem biorąc pod uwagę różnice w formułach ;) )
A tu z sześciu mam wybrać.. Czuję, że nie będzie lekko ;)
Fajnie, że rozbierasz składy na czynniki pierwsze. Ja na to zbyt leniwa zazwyczaj jestem (sprawdzam tylko, czy nic mi nie zaszkodzi ;) ) Dobra robota :*
a, miałam napisać jeszcze, że ciągle jestem w szoku, że to właśnie w Sephorze znalazłam również pierwszy drogeryjny krem, który mogę używać :D Czerwony Mineral Flowers (niestety, chyba wycofują tą serię, nie wiedzieć czemu, bo to naprawdę fajne i przyjazne składowo kosmetyki)
OdpowiedzUsuńNie taka Sephora straszna :D Ja się miziałam minerałami z Lucy, do czasu, aż zaczęło mnie przesuszać... Pewnie wrócę do nich i tak niedługo, bo kolor idealny (to bogactwo kolorów to z jednej strony wygoda a z drugiej - jak tu wybrać skoro jeden niewiele się różni od drugiego :D ja w końcu wybrałam dla siebie Light Medium i jestem zadowolona), poza tym może jak teraz odstawiłam hormony, to mnie nie będą już tak suszyły, a tylko znormalizują... Mam nadzieję :D
OdpowiedzUsuńA jak mnie BB kremy kuszą... Aaaa! Muszę wypróbować :D. Bo jak nie to ziemio rozstąp się!
OdpowiedzUsuńooo... Light Medium Luśki używasz i nr 25 Medium z sephorowego jest dla Ciebie odpowiedni? To już wiem, w co celować:) Dziękuję Ci bardzo. Właściwie w ciemno mogę teraz brać 25;)
OdpowiedzUsuńa co do BB - ja do fanek nie dołączyłam :) Żaden z testowanych (a było ich kilka) na mojej twarzy dobrze nie wyglądał (nie mówiąc o tym, jak moja twarz wyglądała po testach, ale na to akurat byłam przygotowana ;) )
OdpowiedzUsuńAle skoro mają tyle fanek (Maus :P ), to coś jednak w nich musi być takiego, czego moja skóra nie umie wydobyć ;)
oj no może nie w ciemno :D ale ten wydawał mi się najbardziej wtapiać w mój odcień skóry :)
OdpowiedzUsuńpoleciałam jeszcze do łazienki zrobić małego porównawczego swatcha podkładu z Sephory i Lucy Light Medium i są baaaardzo zbliżone, może Sephorka na pierwszy rzut oka jaśniejsza, ale po chwili jak się wtopiła to prawie identycznie wyglądają :)
Ja akurat jestem twardy zawodnik i raczej mi kosmetyki krzywdy na buzi nie robią praktycznie - obojętnie co mają w składzie :D... Ale obiecywane efekty BB tak mnie kuszą, że chyba nic mnie nie powstrzyma... no chyba tylko wycofanie ich ze sprzedaż, ale to chyba nie grozi...
Swego czasu miałam swój ulubiony podkład - z Bourjois Matt Lovely - ale już go nie produkują :( :( :( a był dla mnie najcudowniejszy na świecie...
Posiadam ten podkład od kilku miesięcy w kolorze 30 medium. Wszystko zaczęło się od otrzymania kilku próbek. Jestem naprawdę zadowolona, troszkę tylko wkurza mnie wyciskanie z tej tubki podkładu. Aha no i nie chce mi się, wierzyć, że jest tam 30ml ;p Coś za mała ta tubka ;p Odkryłam, że świetny efekt na mojej buzi robi wykończenie tego podkładu prasowanym pudrem Guerlain Meteorites w 3 kolorze. Ten najbardziej brązowy. Pozdrawiam i czekam na analizę kolorówek ;p
OdpowiedzUsuńMiałam okazję przetestować ten kosmetyk ze dwa razy (próbka) i chociaż jestem przeciwniczką wszystkich muso-podobnych podkładów, ten wyjątkowo przypadł mi do gustu. Całkiem przyzwoity kosmetyk!
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia. :) Niestety nie mam dostępu do Sephory. :(
OdpowiedzUsuńMusze dorwac ten podklad:D zdecydowanie!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy opis,swietna notka:)
Dzielnie "walczysz"z Photoshopem ja sobie narazie odpuscilam zaprzyjaznianie sie z nim,nie mam jakos natchnienia;)
bylam wczoraj w sephorze, dają kartę i po 4 zakupach ma sie 10% zniżki. dali mi malutkie probki na 1x bo tylko takie mogą dać - w celu sprawdzenia czy uczulają. dostalam podkladu ciut bo chcialam i kremiku i jest git :)
OdpowiedzUsuńnie wiem ile ten podklad ale wyczytalam tu ze 55zl-a krem weim ze np 50ml kosztuje 190zl.mam pod probkami napisane przez sprzedawczynię przy kremie: clinique superdeafe 25spf czy jakos tak i przy podkladzie sephore light 25.a krem jakis swoja drogą polecacie ?
pozdrawiam
ps. bardzo tu ciekawie :) i milo