środa, 23 maja 2012

Barry M - Nail Paint - 305 Pink Flamingo - lakier do paznokci + OTWARCIE MINTI SHOP!

 PLUSY:
- piękny kolor - ciepły i nasycony odcień różu, trochę jakby chciał wpadać w łososiowy ale się rozmyślił :D
- trzyma się na paznokciach bez odprysków 5-6 dni
- nie robi smug
- szybciutko wysycha
- do pełnego krycia wystarczą dwie warstwy
- gęstość idealna - nie za gęsty, nie za rzadki - perfect!
- wygodny pędzelek
- dostępność - dotychczas słabo, aktualnie dostępne w Minti Shop
- cena - 15,90zł - zupełnie adekwatna do jakości
 MINUSY:
- brak :D
OCENA OGÓLNA
6/6
Oj stęskniłam się za nową dostawą lakierów Barry M w moim lakierowym pudle :D. Zdecydowanie zasługuje na najwyższą ocenę, tak jak większość dotychczasowych wypróbowanych przeze mnie Barrików :D. Do pełnego krycia wystarczyłaby nawet jedna grubsza warstwa, ale ja wolę dwie cieńsze, lakier szybko wysycha, jest ślicznie błyszczący i gładziutki, dobrze trzyma się na paznokciu i pierwszy odprysk nastąpił dopiero po 5 dniach - i to chyba ze względu na fakt, że paznokieć mi się rozdwoił i lakier odpadł z jego kawałkiem... Ogólnie - bardzo, bardzo, bardzo polecam Wam lakiery Barry M - ja już od ponad roku się nimi zachwycam i jak na razie są to moje zdecydowanie ulubione lakiery. Bardzo się cieszę, że dzięki Minti Shop, od którego otrzymałam lakiery w ramach współpracy, kosmetyki Barry M będą łatwiej dostępne w Polsce - tego nam było trzeba! :D


OTWARCIE SKLEPU MINTI SHOP!!!

I komunikat z rzędu - ogłoszenia parafialne - Minti Shop już dzisiaj otworzył swoje podwoje i zaprasza świetnym asortymentem do pierwszych zakupów - ja z pewnością jakieś popełnię na dniach, bo jak tu się oprzeć cudeńkom z Barry M czy Sleeka <3.
Swoją drogą - widziałyście layout sklepu - cudności <3 - same zobaczcie!


Pamiętajcie:
RABAT 5% na hasło: mintifb
+ 1% za każde wydane 100zł :)


strona sklepu:



poniedziałek, 21 maja 2012

Kemon - Hair Manya - Bye Bye Split End - fluid na rozdwojone końcówki

 PLUSY:
- przyjemny zapach, owocowy - jak cała linia Hair Manya :)
- zdecydowanie ułatwia rozczesywanie włosów
- wygładza końcówki - nie są tak odstające, nie "pierzą" się
- bardzo wygodny aplikator w pompce
- jak zwykle - fajny, kolorowy design
- wpływa zapobiegawczo na rozdwajanie się końcówek
 MINUSY:
- średnia wydajność - zalecane 2 krople nie wystarczają mi na jedno użycie, zwykle dochodzę do 4-5 "pompek"
- cena - 66zł za 65ml
 OCENA OGÓLNA:
5/6
Polubiłam ten produkt - jak to zwykle z serią Hair Manya bywa, za design opakowania i zapach, ale także za działanie. Tuż przed rozpoczęciem używania tego produktu przezornie podcięłam końcówki, aby zaobserwować, czy rzeczywiście kosmetyk zapobiegnie rozdwajaniu. Tak oto minęło od tamtego czasu około 1,5 miesiąca i muszę przyznać, że rzeczywiście włosy jakby mniej rozdwojone (zwykle po takim czasie od podcięcia miałam już niezłe pierze na końcówkach...) - więc załóżmy, że działa zgodnie z przeznaczeniem. Oczywiście nie ma co wierzyć, że kosmetyk cudownie "sklei" nam już rozdwojone końcówki - pisała o tym ostatnio Anwen w swoim poście, do którego przeczytania Was zapraszam - klik!, ale rzeczywiście jakieśtam działanie przeciwko ich rozdwajaniu zauważyłam :). Mimo wszystko cena jest moim zdaniem trochę za wysoka, bo z wydajnością szału nie ma - a może to ja za dużo ciapię tego olejku? Sama nie potrafię powiedzieć, bo dozuję go raczej intuicyjnie ;). Jeśli chodzi o wygładzenie - to rzeczywiście jest, włosy mniej się puszą, bardzo łatwo się rozczesują, zawdzięczamy to głównie silikonom, ale jak już parę razy pisałam - silikonomaniaczką nie jestem :), prawdopodobnie to częściowo dzięki temu, że włosy łatwiej się rozczesują, to też mniej je uszkadzamy i mniej się rozdwajają. Generalnie rzecz ujmując - naprawdę niezły kosmetyk, który spełnia swoje zadanie, choć jestem przekonana (a nawet wiem :D), że dałoby się znaleźć specyfik o podobnym działaniu w niższej półce cenowej :), natomiast jeżeli zależy Wam nie tylko na działaniu, ale także na dużym komforcie używania, to Bye Bye Split End spełni swoje zadanie :).

niedziela, 20 maja 2012

Farmona - Tutti Frutti - Aromatyczna sól do kąpieli - Brzoskwinia i Mango

 PLUSY:
- bardzo przyjemny, energetyzujący zapach - kojarzy mi się z sokiem multiwitaminowym, ale rzeczywiście czuć brzoskwiniowo-mangowy aromat
- zawiera zasuszone płatki kwiatków - całkiem przyjemnie kąpać się niczym Kleopatra :D - łatwo się spłukują z wanny
- szybko się rozpuszcza
- barwi wodę na pomarańczowo - na szczęście wanny nie brudzi ;)
- cena - ok. 10zł za opakowanie 600g
- wydajność na poziomie typowym dla soli do kąpieli
- aromat soli przez jakiś czas utrzymuje się na skórze - umila zasypianie ;)
- zmiękcza wodę, czyni ją jakby aksamitną - przyjemne uczucie :)
 MINUSY:
- nie zauważyłam obiecywanego przez producenta nawilżenia czy innych oznak jakiejś specjalnej pielęgnacji mojej skóry
 OCENA OGÓLNA:
4+/6
Bardzo przyjemny umilacz kąpieli - z pewnością godzinka spędzona w wannie w towarzystwie tak ładnego zapachu jest dobrym zakończeniem dnia :). Zauważyłam, że w wielu recenzjach na wizażu dziewczyny piszą, że przeszkadzają im płatki kwiatów - mnie są one zupełnie obojętne - są to są, jakby ich nie było - też dobrze :). Generalnie nie zauważyłam, żeby sól jakoś super-zbawiennie wpłynęła na stan mojej skóry, ale też na pewno nie przesuszyła jej specjalnie. Mam wrażenie, że sól nieco zmiękczyła wodę i nadała jej jakby aksamitną "konsystencję" - przyjemne uczucie - podobnie się dzieje przy kulach kąpielowych np. z Lusha. Ogólnie rzecz biorąc - jeżeli spotkacie tą sól na półce w drogerii, można śmiało brać - cena dobra, właściwości porównywalne do soli nawet z trochę wyższej półki cenowej - pozytywny produkt o pięknym zapachu, który wypełnia całą łazienkę :).

sobota, 19 maja 2012

Paese - Puder ryżowy

 PLUSY:
- jest prawie transparentny
- daje matowe i aksamitne wykończenie
- nie zbiera się w zmarszczkach
- nie warzy mi się na buzi, jak to miały w zwyczaju na przykład minerały
- nie zapycha
- opakowanie zawiera gąbeczkę do nakładania :)
- jest go bardzo dużo - opakowanie prawie pęka w szwach i jest bardzo wydajny
- wygodne, ergonomiczne i szczelne opakowanie
- cena - 23zł - jest w porządku za taką ilość i wydajność
 MINUSY:
- brak zapachu :(
- trochę bieli
- matuje na średnio długi czas
- parabeny w składzie
- puder nie jest typowo pudrem ryżowym - na pierwszym miejscu w składzie mamy talk
OCENA OGÓLNA:
2+/6
Wielokrotnie już Wam wspominałam, że uwielbiam kosmetyki, które oprócz tego, że działają zgodnie z przeznaczeniem, to jeszcze ładnie pachną, tutaj niestety spotkał mnie zawód, bo pomimo tego, że producent nie omieszkał władować do pudru masy parabenów, to już na jakieś pachniujki zabrakło miejsca :(. Nie jest to zły kosmetyk, jednak nie mogę powiedzieć, że najlepszy sypki puder transparentny ever... Niestety nie jest do końca transparentny, ponieważ trochę bieli - teraz mi to nie przeszkadza, ale na pewno nie będę go używać, gdy się nieco opalę. Na zimę i dla permanentnych bladziochów powinien być pod tym względem dobry. Przyzwoicie matuje i chwała mu choć za to - jednak tylko na około 2-3 godziny (chociaż u mnie błyszczenie potrafi się pojawić nawet w godzinę po makijażu), później wypadałoby wprowadzić poprawki - nie jest źle, choć mogłoby być lepiej, bardzo narzekać nie będę. Plus dla producenta za naprawdę pełne wypełnienie słoiczka pudrem. Przyczepię się za to jeszcze raz do składu, bo gdy na niego spojrzymy, to okazuje się, że nie jest to wcale puder ryżowy, gdyż na pierwszym miejscu mamy... talk. Taka trochę oszukana ta ryżowość, bardziej z nazwy niż ze składu ;)... Generalnie moja ocena to po prostu "taki sobie", jakoś nie urzekł mnie.
Dziękuję sklepowi internetowemu alledrogeria.pl za udostępnienie kosmetyku do testów.



czwartek, 17 maja 2012

Nowości - Virtual - Fashionmania, Joko - Marrakech Dream

Przyszła wiosna i już firmy kosmetyczne zaczynają nas kusić i rozpieszczać soczystymi kolorami w swoich nowych kolekcjach. Firma Virtual proponuje nam kolekcję lakierów do paznokci w wiosennych wariantach kolorystycznych - zarówno pastelowych jak i bardziej nasyconych - jak Wam się podoba? Ja już mam swoich faworytów :D.
Szczególnie spodobały mi się odcienie pastelowe, nawet pomimo faktu, że są perłowe, to mają coś w sobie, a dla pastelomaniaczki takiej jak ja są wręcz idealne :D.








____________________________________________________________
____________________________________________________________



 Z kolei Joko swoją nową kolekcją przenosi nas w gorące i tajemnicze klimaty Marakeszu. Ja szczególnie czaję się na błyszczyki - akurat te które już mam z firmy Joko są jednymi z moich ulubionych, więc pewnie i na "marokańskich" się nie zawiodę, tym bardziej, że kolory są przecudne (zwłaszcza J96 i J94 <3)! Pudry brązujące mają piękny design i obawiam się, że to też może być dla mnie pokusą nie do odparcia... :D. Jedyne co, to kolory lakierów do paznokci mnie nie ruszają ;).

Lip glossy Marrakech Dream 
Lip gloss z kolekcji Marrakech Dream delikatnie pokrywa usta kolorem i tworzy na ich powierzchni nawilżającą powłokę. Swoje właściwości zawdzięcza olejowi arganowemu, zwanemu płynnym złotem Maroka, który działa regenerująco oraz chroni usta przed negatywnym wpływem słońca i wiatru. Lip gloss został wzbogacony witaminami A E i F oraz kwasem Omega-6. 
Sugerowana cena: 16,90 zł



Matowe pudry brązujące Marrakech Dream 
Duży puder brązujący Marrakech Dream nie zawiera drobinek rozświetlających, dzięki czemu zapewnia matowe wykończenie makijażu. Zawiera bogaty w witaminę E olej arganowy, który ujędrnia skórę i ma właściwości regeneracyjne. Został wzbogacony nawilżającym olejem kokosowym i lanoliną, która wygładza oraz zmiękcza skórę. Puder jest odpowiedni do każdego rodzaju cery i umożliwia modelowanie kształtu twarzy. 
Sugerowana cena: 29,00 zł




Soczyste lakiery Find Your Color 
W skład kolekcji Marrakech Dream wchodzą 4 lakiery w marokańskich kolorach. Lakiery zawierają polimery winylowe, które chronią paznokcie oraz zapewniają długotrwały efekt. Dzięki nim lakier jest trwały i nie odpryskuje. Charakterystyczny szeroki pędzelek typu ONE MOVE umożliwia błyskawiczne pomalowanie całej płytki paznokcia za jednym pociągnięciem. 
Sugerowana cena: 13,00 zł



Bielenda - Granat - Skóra normalna - Cukrowy peeling do ciała

 PLUSY:
peeling ma gładką konsystencję takiego mocno stałego galaretkowego żelu, miły w dotyku, jakby tłustawy
- w żelu zawieszona jest cała masa kryształków cukru oraz granulki polietylenowe, które dają dobry efekt złuszczający, dzięki mechanicznemu pocieraniu, poprawiamy także ukrwienie, nawilżenie i odżywienie naszej skóry
skóra po nim jest równomiernie złuszczona, nawilżona, troszkę natłuszczona
- cena - około15zł za 200g - przystępna

MINUSY:
- ZAPACH - chemiczny, jakby zapach plastiku, zupełnie nieprzyjemny...
wydajność średnia - dość typowa jak na peeling cukrowy
- niezbyt wygodne opakowanie jeśli próbujemy je otworzyć mokrymi łapkami podczas kąpieli


OCENA OGÓLNA:
2/6
Bardzo lubię grubo- i średnioziarniste peelingi, ale niestety w tym przypadku - to nie to. W przeciwieństwie do swojego "brata" - peelingu Awokado, ten zdecydowanie nie przypadł mi do gustu. W przypadku kosmetyków kąpielowych i do pielęgnacji twarzy i ciała, jestem zapachowym maniakiem - po prostu muszą ładnie pachnieć! Tutaj niestety mój nos spotkał się z bardzo nieprzyjemnym zapachem - bardzo chemicznym, sztucznym - mam wrażenie, że to plastikowe opakowanie peelingu daje taki zapach, a sam peeling nie ma go wcale, a tym bardziej nie pachnie mi toto granatem :(. Konsystencja jest zbita i tłustawa, a dzięki grubym drobinom, dobrze złuszcza, pozostawiając po sobie gładką i nawilżoną skórę - niestety używanie tego peelingu nie należy do przyjemności organoleptycznych... Akurat tego produktu z serii peelingów Bielenda nie mogę Wam polecić, bo sama na pewno się na niego nie skuszę... To właściwie chyba pierwsze takie moje zderzenie z nieciekawym produktem z firmy Bielenda, zwykle jestem z nich bardzo zadowolona. Mimo wszystko z pewnością szeroki wybór peelingów tego producenta pozwoli Wam ominąć ten bubel szerokim łukiem i nacieszyć się na przykład przyjemnym zapachem peelingu Awokado, o którym pisałam tutaj.


środa, 16 maja 2012

Nuxe - Huile Prodigieuse - Multi-usage dry oil - suchy olejek wielofunkcyjny

PLUSY:
- przepiękny zapach - kwiatowy ale jednocześnie nieco orientalny - cudny, długo utrzymuje się na skórze
- forma suchego olejku
- świetnie nawilża i natłuszcza
- idealny po opalaniu, na przesuszoną słońcem skórę
- stosunkowo wydajny przy właściwym stosowaniu
- dobrze się rozsmarowuje
- większe opakowanie (nie testerek) posiada "korek niekapek"
- wygładza i nawilża końcówki włosów
- łagodzi przesuszone miejsca na skórze takie jak łokcie, kolana, czy przednią część goleni (to moje strategiczne punkty suchości)
MINUSY:
- cena - ok. 60zł za 50ml (allegro)
OCENA OGÓLNA:
5+/6
Próbkę olejku otrzymałam razem z marcowym Glossybox i muszę przyznać, że idea boxów w tym przypadku spełniła swoje zadanie - zapoznała mnie z nowym dla mnie produktem i zachęciła do jego zakupu :). Akurat udało mi się trafić na bardzo korzystną cenę olejku - 50ml za 31zł na aukcji allegro Apteki Fortuna, więc długo się nie zastanawiałam, bo po wykorzystaniu próbki byłam zdecydowana na jego zakup. Zapach olejku szczególnie podbił moje serce, bo wydaje mi się, że wyczuwam tam jaśmin, albo robinię akacjową, połączone z orientalną nutą - zapach jest prześliczny i długo utrzymuje się na skórze. Forma suchego olejku zdecydowanie przypadła mi do gustu - nie przepadam za tym rodzajem tłustego filmu jakie zostawiają zwyczajne oliwki, tym bardziej, że wiem, że od razu coś sobie upapram... Najczęściej nakładam go na nogi, kiedy zakładam sukienkę - daje efekt nawilżonych i gładszych nóg, a jednocześnie nie świeci się tak ordynarnie jak zwyczajna oliwka - nie chcę wyglądać jak panowie na zawodach dla kulturystów :D. "Korek niekapek" pozwala dozować produkt w sensownej ilości, nie rozlewając go na całe otoczenie ;). Kilka razy zdarzyło mi się zastosować olejek na końcówki włosów - nie jestem aż tak rozrzutna, by stosować na całe ;), i byłam zadowolona z efektu wygładzenia i nawilżenia :). Na twarz jeszcze go nie stosowałam, bo moja cera z natury sama się przetłuszcza, więc nie będę jej w tym pomagać ;). Ogólnie rzecz biorąc - jeżeli znajdziecie ten olejek w korzystnej cenie, jak najbardziej polecam :).


wtorek, 15 maja 2012

Virtual - My Flower Moisturizing Lipstick - 137 Begonia - szminka nawilżająca


PLUSY:
- bardzo ładny kolor - delikatny róż, ładnie prezentuje się na ustach
- szminka miękka, lekko się rozprowadza
- krycie umiarkowane, bardziej koloryzuje usta delikatną poświatą różu z bardzo ładnym, prawie błyszczykowym połyskiem
- nie wysusza ust, a wręcz mam wrażenie, że je zmiękcza i troszkę jakby nawilża/natłuszcza i wygładza
- śliczny połysk
- schodzi z ust równomiernie i nie pozostawia po sobie nieestetycznego efektu
- nie zbiera się w "zmarszczkach" ust
- cena 13zł - ja jestem na tak :D
- bardzo przyjemny zapach

MINUSY:
- trochę "gimbusowskie" (if you know what I mean ;)) opakowanie :D
- trwałość średnia - jak to zwykle przy pomadkach, których rola ogranicza się do nadawania delikatnego koloru i połysku, a nie pełnego krycia - bez jedzenia i picia - około 2-3 godziny, ale tak jak napisałam - schodzi z ust równomiernie i nie zostawia nieestetycznego efektu

OCENA OGÓLNA:
4+/6
Zasługuje na taką ocenę przede wszystkim za to, że nie wysusza ust - zgodnie z obietnicą producenta, a chyba same wiecie, że to niestety jest przy szminkach częste. Jedyne czego mogłam się przyczepić to trwałość - bo na ustach pozostaje niedługo - jakieś 2-3 godziny (przy jedzeniu i piciu znacznie krócej), jednak nie jest to szminka należąca do długotrwałych. Do plusów zaliczam przyjemny zapach - ale nie kwiatowy - raczej owocowy, bardzo ładny odcień - zdecydowanie udany i pasujący do mnie. Z pewnością będę z przyjemnością używać tej pomadki, bo ładnie wygładza usta i daje wrażenie nawilżenia, co bardzo lubię.
Dziękuję firmie Virtual za udostępnienie kosmetyku do testów :).




poniedziałek, 14 maja 2012

Piękna od stóp do głów - PEDICURE


Stopy są najbardziej obciążoną częścią naszego ciała - w końcu opiera się na nich cały ciężar gdy chodzimy i stoimy. Warto szczególnie zadbać o nie, tym bardziej przed latem - kiedy w końcu na dobre zrzucimy kozaki i zabudowane obuwie, aby móc pochwalić się pięknymi, gładkimi i zadbanymi stopami . W związku z tym chciałabym opisać Wam jak ja dbam o swoje stopy - czyli mój pedicure.

Chciałabym w tym miejscu podkreślić, że jest to pedicure, który wykonujemy na zdrowych stopach - bez uszkodzeń, bez zmian chorobowych, które na stopach są dość częste - jeżeli widzicie jakiekolwiek zmiany w wyglądzie skóry i paznokci swoich stóp - koniecznie skonsultujcie się z dermatologiem! Również diabetycy powinni zachować szczególną ostrożność w postępowaniu ze swoimi stopami!

Zatem zaczynajmy !

CO PRZYGOTOWAĆ?
- masażer do stóp lub miska z ciepłą wodą
- sól do kąpieli (najlepiej specjalna do stóp)
- ręczniki
- omega (opcjonalnie)
- tarka/pumeks
- peeling do stóp
- krem do stóp
- zmywacz do paznokci i waciki
- cążki do paznokci u stóp
- patyczki do skórek
- pilniki
- bloczek polerski
- odżywka do paznokci/baza pod lakier
- lakiery do paznokci
- separatory do pedicure
- olejek p/grzybiczy do paznokci
- wysuszacz/dezodorant do stóp
- grube skarpety bawełniane


ZMIĘKCZANIE SKÓRY I PAZNOKCI
Skóra podeszew (ależ to dziwnie brzmi :D) stóp jest znacznie grubsza niż skóra reszty naszego ciała, również paznokcie są grubsze niż paznokcie dłoni, ale także wolniej rosną . W związku z tym, pierwszym etapem prawidłowego pedicure powinno być zmiękczenie skóry i paznokci kąpielą w ciepłej wodzie, najlepiej z dodatkiem specjalnej antybakteryjnej i odświeżającej soli do kąpieli stóp - ja używam soli Fussbad firmy Gehwol i bardzo sobie ją chwalę, ale tak naprawdę może być to jakakolwiek sól do kąpieli (oczywiście szczególnie polecam firmy specjalizujące się w kosmetykach do stóp takie jak wspomniany Gehwol czy Scholl). Sól działa antybakteryjnie, często wzbogacona jest olejkami eterycznymi - moja zawiera olejek lawendowy, który oprócz działania bakteriobójczego również odpręża, zapobiega nadmiernej potliwości i pieczeniu. Taka kąpiel powinna trwać około 20 minut - ja wykonuję ją w masażerze do stóp - przy okazji fundując sobie chwilę przyjemnego odprężenia :D . Jeżeli nie macie masażera - wystarczy zwyczajna miska z ciepłą wodą  (warto mieć możliwość dolania ciepłej wody, bo po dwudziestu minutach może już wystygnąć, a wtedy to żadna przyjemność... :/).


OCZYSZCZENIE PAZNOKCI
Gdy już mamy zmiękczone paznokcie, warto oczyścić je z resztek lakieru zmywaczem do paznokci - zejdzie dużo łatwiej niż gdybyśmy ich nie poddały działaniu wody. Kiedy oczyścimy paznokcie warto się im dokładnie przyjrzeć, aby skontrolować, czy nie mamy tam jakichś niepożądanych gości w postaci grzybków lub drożdżaków  - niestety złapać dziadostwo możemy praktycznie wszędzie, a pozbyć się jest bardzo trudno. Dlatego jeżeli zauważymy jakieś niepokojące zmiany (znaczne zgrubienie paznokci, zmiany koloru, przebarwienia, wyciek, opuchnięcie, bolesność), warto wybrać się do dermatologa. Również wrastanie paznokci jest szczególnie uciążliwym i bolesnym problemem, ale są na to skuteczne sposoby - np. klamry, które można założyć u wykwalifikowanej kosmetyczki .


OMEGA

Część z Was być możę nie wie o czym mówię, choć pewnie widziałyście ten sprzęt nie raz, część być może ucieknie z krzykiem :D - ale bez obaw! Jeżeli nie macie silnie zrogowaciałej skóry (co zdarza się zwłaszcza na piętach), możecie pominąć ten etap. Omega jest to specjalny przyrząd - ścinak, zaopatrzony w wymienne, jednorazowe żyletki, służący do ścinania  nadmiernie zrogowaciałej skóry. Kiedy skóra jest dobrze zmiękczona, jest to naprawdę łatwe (skóra schodzi z łatwością całymi płatami) - jeżeli jednak nie macie zaufania do swoich zdolności manualnych, może lepiej pozostawić to kosmetyczce, bo można zrobić sobie krzywdę jeżeli zbyt mocno naciśniemy - można po prostu się skaleczyć, albo zbyt mocno ściąć skórę, co spowoduje bolesność podczas chodzenia . Jest to etap absolutnie niedozwolony dla osób chorych na cukrzycę!!! Ja używam omegi firmy Solingen z żyletkami tejże firmy (żyletki wymieniamy po każdym zabiegu, podczas zabiegu jedną stopę zazwyczaj "ścinam" jedną stroną żyletki, a następnie zmieniam stronę, żeby przy drugiej stopie brzeg był równie ostry i ścinanie szło gładko :)). Za pomocą omegi ścinamy skórę - głównie zrogowaciały naskórek z pięt, najlepiej zgodnie z kierunkiem przebiegu linii papilarnych.


PRECZ Z SZORSTKĄ SKÓRĄ!

Czas na tarkę lub pumeks  - jeżeli pominęłyście etap omegi, warto tutaj dobrze przyłożyć się do ścierania zrogowaciałej skóry. Dotyczy to nie tylko pięt, które zwykle są najbardziej zgrubiałe, ale także całej podeszwowej strony stóp oraz palców. Bardzo wygodne są tarki do stóp z rączką - ja posiadam dokładnie taką z firmy Peggy Sage i mogę ją Wam polecić, bo jest bardzo wygodna. Zaopatrzyłam się też w nowy wynalazek firmy Essence (dla mnie nowy ) - krążek do stóp - bardzo ciekawe urządzonko, które świetnie ściera martwy naskórek, nie pozostawiając zadziorków (co czasami zdarza się po tarce) - warto wypróbować, kosztuje coś około 8zł, a jest fajnym, poręcznym i higienicznym (nie to co pumeks ) gadżetem . Ja wyrównuję nim skórę po użyciu tarki .


PEELING
Jeżeli chodzi o peeling, najlepiej wybrać gruboziarnisty peeling do stóp - nie musi być on z najwyższej półki - to tylko peeling . Właściwie każdy będzie dobry, byleby był właśnie w miarę gruboziarnisty - taki poradzi sobie z wygładzeniem skóry na naszych stopach. Ja ostatnio używam peelingu z Biedronki z serii BeBeauty Foot Expertiv i jestem z niego zadowolona, a kosztuje grosze (nie pamiętam przez jaką firmę jest produkowany, jednak wiem, że np. żel micelarny BeBeauty produkuje Tołpa). Peeling nakładamy na całe stopy - nie tylko na podeszwy, ale na wierzchnią część również. Masujemy stopy peelingiem dokładnie przez kilka minut zwracając szczególną uwagę na pięty oraz "poduszki" stóp, które są szczególnie obciążane przy chodzeniu na szpilkach. Po zakończeniu peelingu zmywamy resztki drobinek i wycieramy stópki.


KREMOWANIE, NAWILŻANIE
Na złuszczone i wygładzone stopy nakładamy grubą warstwę kremu do stóp. Osobiście mogę bardzo mocno polecić Wam krem Gehwol Med Schrunden Salbe - do skóry rogowaciejącej, Gehwol Med Lipidro - silnie nawilżający do przesuszonych stóp lub Gehwol Fusskraft Blau - mniej intensywny niż dwa poprzednie, ale również bardzo dobrze spisujący się w pielęgnacji stóp. Cała gama kremów Gehwol jest z resztą godna polecenia - warto zajrzeć na stronę internetową firmy, gdzie możemy wybrać problem, z którym się borykamy (paznokcie, piekące stopy, zrogowaciały naskórek, zimne stopy, pękająca skóra, grzybica stóp, przykry zapach, zmęczone i bolące stopy, pocące się stopy, stopy sportowców) i dobrać do niego odpowiedni krem . Kiedy nałożymy krem warto wykonać masaż stóp , aby poprawić ukrwienie i wmasować krem. Jeżeli możemy sobie na to czasowo pozwolić, warto w tym momencie założyć na stopy grube skarpety na pół godziny, aby krem dobrze się wchłonął, a jeśli robimy pedicure wieczorem - nawet nakremować stopy, nałożyć skarpety i iść spać - stopy na drugi dzień będą mięciutkie i gładkie . Jeżeli mamy taką możliwość i posiadamy parafiniarkę - możemy po nałożeniu kremu wykonać kąpiel parafinową, która przyspieszy i poprawi wchłanianie się kremu - jest to jednak opcjonalne, bo parafiniarka to raczej sprzęt gabinetowy i niewiele osób ma takową w domu .


PAZNOKCIE
Przejdźmy teraz do pielęgnacji paznokci - jeżeli nie widzimy na nich żadnych zmian, możemy spokojnie się za nie zabrać . Zakładamy więc separatorki do pedicure i do dzieła! Po pierwsze - należy je obciąć - zawsze na prosto! Obcięcie na okrągło może grozić wrastaniem paznokci (dla mnie to trochę paradoksalne, ale tak jest ). Oczywiście obcinamy niezbyt głęboko, żeby się nie skaleczyć - lepiej obciąć troszkę słabiej, a uregulować długość pilnikiem - piłując również na prosto. Następnie używając patyczka do skórek - tutaj raczej drewnianego (ja mam specjalny metalowy przyrząd do odsuwania skórek, jednak wjechanie sobie nim zbyt mocno w palec nie należy do przyjemności, więc używam go tylko do paznokci u rąk - gdzie mogę operować nim bardziej precyzyjnie), odsuwamy skórki, zwracając uwagę by nie zrobić tego zbyt mocno. Z zasady - skórek paznokci u stóp NIE WYCINAMY! Naruszenie ciągłości skóry na stopach może się zakończyć bardzo łatwo nadkażeniem. Następnie możemy również delikatnie, bloczkiem polerskim wyregulować gładkość powierzchni paznokcia (jeżeli jest to konieczne - myślę, że przy regularnym dbaniu o stopy i braku chorób, paznokcie nie grubieją nadmiernie, jednak jest to cecha osobnicza). Tak przygotowane paznokcie odtłuszczamy wacikiem nasączonym zmywaczem (lub płynem do dezynfekcji, jeżeli takowy posiadacie - ja używam Skinsept lub zmywacza z Biedronki :D) i nakładamy bazę pod lakier/odżywkę. Taka baza/odżywka zapobiegnie przebarwianiu się paznokci od pigmentu w lakierze. Następnie nakładamy na pazurki ulubiony lakier i właściwie mogłybyśmy na tym poprzestać. Ja zwykle nakładam jeszcze specjalną antybakteryjną i przeciwgrzybiczą oliwkę do paznokci Renew firmy NailTek  .

Na zakończenie zabiegu spryskujemy stópki odświeżającym dezodorantem (np. Scholl) do stóp i jesteśmy gotowe z pięknymi stopami podbijać świat .

Jak Wam się podoba mój rytuał pedicurowy? Chyba o niczym nie zapomniałam... ? Mam nadzieję, że jeżeli miałyście jakieś wątpliwości lub pytania dotyczące pielęgnacji stóp, to wyczerpałam temat, jeżeli jednak pojawią się jakieś pytania, to bardzo chętnie na nie odpowiem lub doradzę . Myślę, że pedicure w moim wykonaniu jest dość łatwy i nie powinien przysporzyć Wam żadnych kłopotów - więc do dzieła!