Tymczasem wróćmy do wersji drogeryjnych - tańszych odpowiedników Benefitowego cudaka :). Podobnie jak w przypadku rozświetlaczy z poprzedniego posta tym razem także na dole notki znajdziecie porównanie punktowe obu produktów. A zatem... zapraszam! :)
PLUSY:
- konsystencja żelowa, nie spływa po skórze
- bardzo trwały - efekt zaróżowionych policzków utrzymuje się przez cały dzień
- dobra wydajność
- cena - 29zł, czyli jakieś 3, może 4 razy mniej niż Benefitowy tint
- śliczne opakowanie - bardzo podoba mi się taka estetyka - podobnie jak w przypadku rozświetlacza - przypomina mi nieco kosmetyki Rouge Bunny Rouge
MINUSY:
- typowo różowy, nieco nienaturalny dla mnie odcień - myślę, że jedynie bardzo jasna karnacja dobrze sobie z nim poradzi
- przez żelową konsystencję słabiej się wchłania i pozostawia lepką warstewkę na skórze
- aby był widoczny wymaga położenia na skórze kilku warstw, choć mimo to jest wydajny
- brak zapachu - buu :(
- brudzi palce przy aplikacji
OCENA OGÓLNA:
3/6
Zacznijmy od tego, że gdybym nie miała porównania, być może ocena byłaby wyższa ;). Głównym powodem obniżenia oceny jest konsystencja. Fakt, że jest żelowa i wygodniejsza w samym nakładaniu (nie spływa) nie wystarcza, bo pojawia się problem następujący - słabo się wchłania w skórę, trzeba maziać i maziać, po czym i tak smyk pozostawi błyszczącą i lepką warstewkę na skórze, ścierając przy tym podkład nałożony wcześniej i mamy efekt plamy. Albo ja się tym ustrojstwem nie umiem odpowiednio obsłużyć - taka możliwość też istnieje ;). Poza tym akurat przy mojej cerze ten kolor prezentuje się nie do końca dobrze - myślę jednak, że bledzioszki o chłodnej karnacji będą zadowolone, bo ładnie odświeży cerę - taki efekt kojarzy mi się z kwiatem jabłoni <3. Niestety u mnie na policzkach, aby powstał efekt kolorystyczny muszę nałożyć kilka warstw produktu, co przedłuża czas malowania się, a wszystkie wiemy, że to ostatnie czego oczekujemy po kosmetyku, kiedy rano spieszymy się do szkoły, na uczelnię czy do pracy... Cena w porównaniu z Cheek Tintem - 3-krotnie wyższa, ale czy warto?
Niestety nie ma fajerwerków, co najwyżej petarda...
- uniwersalny odcień - znacznie lepiej pasuje do mojej karnacji i myślę, że sprawdzi się też przy chłodniejszych i cieplejszych
- odpowiednie nasycenie koloru już po jednej warstwie
- bardzo dobrze się wchłania, nie pozostawia lepkiej warstwy
- trwałość bez zarzutu - całodniowa
- bardzo dobra wydajność pomimo wodnistej konsystencji
- śliczny, różany zapach <3
- cena - 10,90zł - lubię to!
MINUSY:
- wodnista konsystencja, która spływa po skórze - trzeba łapać na szybkości :D
- brudzi palce przy aplikacji
- opakowanie prezentuje się przeciętnie, ale jest szczelne, co do tego nie mam zastrzeżeń
OCENA OGÓLNA:
5/6
Jestem bardzo zadowolona z tego produktu pod wieloma względami - większością, w związku z czym zasłużył na 5 i nie żałuję zakupu. Co prawda do 6tki w moim mniemaniu nieco mu brakuje, poza tym - zostawiam taki margines w razie, gdyby pojawiło się coś jeszcze lepszego, ale uważam, że to bardzo fajny kosmetyk i mogę go Wam polecić. Jeśli do czasu gdy mi się skończy nie dorobię się jeszcze Benefita, to pewnie kupię ponownie tym bardziej, że cena jest śmiesznie niska :D. U mnie odcień, który nadaje wygląda bardzo naturalnie, a przy tym i pozostałe właściwości, jak chociażby to, że dobrze się wchłania i nie ściera mi podkładu z buzi, przekonały mnie do niego :).
Idea tintów ogólnie bardzo mi się podoba. Dla mnie są znacznie lepszą alternatywą od tradycyjnych róży, które dość szybko znikają mi z twarzy (mania ciapania łapami i podpierania się tym bardziej nie pomaga). Myślę, że będę używać po trochu tego i tego, bo jednak róże tradycyjne są "szybsze" w aplikacji, jednak ze względu na długotrwały efekt wygrywają tinty :).
Jeżeli przeczytałyście oceny obu kosmetyków, to nie zdziwi Was fakt, że starcie "różowe" wygrywa...
Technic - Cheek Tint
:)
Buziaki!
Siulka
P.S. Trzymajcie za mnie jutro kciuki - mam egzamin z fizjologii i trzęsę portkami :(.