Przyznaję się bez bicia... Nie radzę sobie ostatnio z natłokiem wydarzeń i myśli, a przy tym dopada mnie jedno choróbsko za drugim... Tym razem wydewelopowałam pełen zakres objawów krztuśca - cheers to that! Za każdym kolejnym atakiem kaszlu zastanawiam się czy to już mój koniec czy jeszcze będę musiała się trochę pomęczyć zanim nastąpi me zejście śmiertelne wskutek uduszenia...
Mimo to, uważam ostatni czas za bardzo ciekawy i wnoszący wiele do mojego życia. Ciężko mi pogodzić aktualny tryb istnienia z regularnym pisaniem na blogu - bo dzieje się naprawdę wiele. Szczególnie w kwestii uczelni i życia osobistego.
Jeśli chodzi o uczelnię - ktoś kiedyś powiedział, że czwarty semestr na stomatologii jest bardzo ciężki - niestety muszę się zgodzić :/. W nadchodzącym tygodniu czekają mnie 4 duże zbiorcze kolokwia, w tym 2 w środę... Dam radę? No chyba muszę ;).
W życiu osobistym - sporo się pozmieniało, trochę smutnych wydarzeń, ale dużo więcej bardzo pozytywnych, niesamowicie spędzony czas ze starymi i nowymi znajomymi - ciekawa jestem co jeszcze przyniosą wydarzenia kolejnych dni - może być tylko lepiej, zwłaszcza jak w końcu wyliżę się z choróbska ;).
A teraz trochę zdjęć...
Moje częstochowskie odkrycie - sklep Ziaja dla Ciebie w Galerii Jurajskiej, w którym, jak się okazuje, pracuje koleżanka z kosmetologii, z którą studiowałam.
Uwaga, uwaga! Będą dzieciaczki! Ale hola, hola! To nie moje! :D To USG mojej suczki - Luśki, która jest w ciąży, a termin porodu to mniej więcej 12 marca - nie możemy się doczekać maluchów!!! Jako że Luśka to sznaucer miniaturowy, to spodziewam się, że szczeniaczki będą wielkości powiedzmy... chomiczków :D. Jak się urodzą to możecie się spodziewać wysypu postów ze zdjęciami maluchów! :D
Moje dzieło wiekopomne czyli jajo po benedyktyńsku metodą "woreczkową" :D - pierwszy raz robiłam i wyszło piękne <3.
A oto jak spędziłam Walentynki! A właściwie... Ballantynki ;). To zdjęcie z początku wieczoru, który potoczył się dalej zupełnie własnym rytmem i przyniósł wydarzenia, których nikt z nas się zupełnie nie spodziewał - wspomnienia dosłownie na całe życie! Ten wieczór skierował też tor zdarzeń kolejnych dni w całkiem nieoczekiwanym, ale pozytywnym kierunku :D. Prawdopodobnie najfajniejsze Walentynki w życiu!
Jeden z luźniejszych wieczorów w akademiku i odstresowywanie się po zajęciach ;).
Zajęcia z materiałoznawstwa stomatologicznego - masy wyciskowe :D.
I nasze wiekopomne dzieło - pobieramy wyciski :D.
Przedpotopowa sala wykładowa na Katedrze Patomorfologii - poczułam się jak w Seksmisji!
Prosektorium pod 13stką! Czyli patomorfologii ciąg dalszy ;).
W ostatnich dniach codziennie towarzyszy mi ten utwór... Ma COŚ w sobie!
Buziaki!
Siulka
Oj, zjadłabym takie jajeczko! :)
OdpowiedzUsuńbardzo łatwo to zrobić! jajko rozbijasz do woreczka nylonowego, gotujesz wodę z octem i kiedy wrze, zanurzasz woreczek i powoli uwalniasz z niego jajo do wody :)
UsuńJa też ostatnio mam takie ataki kaszlu... To masakra jakaś! Do tego katar z krwią... Brrrr...! Dzisiaj idę po Rutinoscorbin i jakąś wodę morską do nosa. Wszystko to ciągnie się już dwa tygodnie i dopiero teraz czuję, że powoli odpuszcza.
OdpowiedzUsuńW powietrzu panuje chyba jakiś dziwny wirus albo bakteria. Ostatnio w pracy pan doktor (co prawda okulista :D) postraszył mnie, że może to być chlamydia! Bo dla niej właśnie charakterystyczne są takie ataki kaszlu... Brrr...
o matko jedyna, nie no z tą chlamydią to mam nadzieję przesada :D bo jest oporna na antybiotyki beta-laktamowe, a ja teraz na amoksycylinie jadę i to samej, bo na kwas klawulanowy jestem uczulona :(
Usuńmam nadzieję, że mi odpuści niedługo, ale przypuszczalna diagnoza krztuśca też mnie napawa lękiem - nie uśmiecha mi się 10-tygodniowy kaszel :(
Ja też mam nadzieję, że to przesada! :D Zwłaszcza, że trochę mi przechodzi i już mogę spać spokojnie ;).
UsuńA może w Twoim przypadku to nie krztusiec tylko jakieś zapalenie tchawicy? Kiedyś na to chorowałam i też miałam taki okropny, duszący kaszel, ale przeszło po ok. 2 tygodniach (zawsze to lepsze niż 10 :D).
No mam nadzieję, że przejdzie jak najszybciej, bo nie mogę się do nauki zebrać :(
UsuńWalentynkowy wieczór...Lubię to!:) Gratuluję...potomstwa czy wnucząt? Jak wolisz:) Powodzenia na kolokwiach:) Na pewno sobie poradzisz:)
OdpowiedzUsuńno dzieciaczki moje będą :D jaram się! to już będzie piąty miot, w którego wychowaniu będę brać udział <3, ale pierwsze dzieci Luśki :)
UsuńMiałam ostatnio robiony wycisk do szyny na bruksizm i żadna łycha mi nie pasowała do zębów :p Takie które mieściły mi się w buzi nie właziły na zęby i na odwrót :P A co do kaszl, to moze masz zgagę? Ja zawsze mam takie duszące napady jak mam dużo stresu i zgaga daje mi popalić ;/
OdpowiedzUsuńCzekam na zdjęcia maleństw- chomiczków :D
OdpowiedzUsuńbędą na bank :D aż się zaroi na blogu i już nie będziecie mogły na nie patrzeć :P
UsuńCzekam na zdjęcia szczeniaczków! ;)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńPobieranie wycisków... Ugh. Nie raz to przechodziłam, nic przyjemnego ;)
OdpowiedzUsuńA ja to lubiłam... :X
UsuńNie miałam robionego nigdy na sobie, ale zapach tych mas, z którymi pracowaliśmy - omnomnom <3
UsuńUwielbiam psiaczki i czekam z niecierpliwością na zdjęcia maluszków ;)
OdpowiedzUsuńbędzie duuuużo!
UsuńChcę zoabczyć szczeniaki :) a co do wyluzowania sie po wykładach rozumiem , ze ten sok jest Twoj ;)
OdpowiedzUsuńOhhh i Kavinskyyyy zdeydowanie go ubostwiam :)
yyy :D hihi :D nie, mój był Sommersby zwany dalej "misiem-somersbajsiem" ;)
UsuńUwielbiam tą piosenkę :)
OdpowiedzUsuńpiąteczka!
Usuńdużo zdrowia dla Ciebie, wiosna idzie, nie daj się! :) czekam z niecierpliwością na szczeniaczki :)
OdpowiedzUsuńdziękuję! będę się starać ;)
UsuńSiulko, trzymaj się! :*
OdpowiedzUsuńSłomko, Ty też się nie puszczaj! ;) :D :*
UsuńKavinsky <3
OdpowiedzUsuńCzekam na maluszki Twojej suni :)
Ten kaszel to sie tylko mnie nie łapie ostatni, a wszyscy w okół cherlają.. Zdrowiej szybko! :)
OdpowiedzUsuńSczeniaczki będą zapewne mega słodkie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Przypomniałaś mi nie tak dawne czasy :) Choć już 7lat jestem po studiach ( UM w Łodzi). Jeśli dobrze pamiętam najlżejszy miałam 4 rok. ALe to są fajne czasy więc korzystaj!.
OdpowiedzUsuńPs Nadal nie znudziło mi się wiercenie dziurek i wyrywanie ząbków. Fajny zawód :):):)
Bardzo Ci jestem wdzięczna za te słowa, dały mi dużo motywacji do działania i nauki :). Buziaki! :*
Usuńo, przypomniałaś mi o jednym z moich ulubionych kawałków i filmie Drive, do którego był soundtrackiem :)
OdpowiedzUsuńp.s. nienawidziłam jak pobierano mi wyciski, okropne uczucie :( trauma z dzieciństwa :P
to aktualnie mój numer 1, natomiast film jak dla mnie... bardzo dziwny, ale interesujący na swój sposób, choć drastyczny ;)
UsuńNie wyobrażam sobie bycia w prosektorium :D
OdpowiedzUsuńoj tam, oj tam! idzie się przyzwyczaić ;)
UsuńZdrówka zatem życzę,a na pewno będzie już tylko lepiej, w końcu wiosna idzie:))
OdpowiedzUsuńdziękuję :* ach wiosna! od razu mi lepiej! na samą myśl!
Usuńi ja choruję, na bloga prawie nie zaglądam, także wspieram Cię duchowo!
OdpowiedzUsuńto zdróweczka dla Ciebie :*
UsuńFajny przegląd fotek :) Przynajmniej wiadomo co u Ciebie :D
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i zdrówka życzę ;-**
przynajmniej wiadomo, że żyję, nie porwali mnie kosmici ani nie pochłonęły ognie piekielne, bo po mojej ostatniej aktywności na blogu można by było tak wnioskować ;)
UsuńAleż się u Ciebie dzieje :D
OdpowiedzUsuńoj tak, na brak atrakcji to ja nie mogę narzekać ;) oprócz choroby oczywiście ;) nienawidzę stagnacji! :D
UsuńTrzymaj się, zdrówka! :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :*
Usuńczekam juz z niecierpliwoscia na fotki psich dzieci!!!
OdpowiedzUsuńPodobają mi się lampki na sali wykładowej - każdy ma swoją :) tylko pytanie - działają ? :)
OdpowiedzUsuńprosektorium... brrrr!
OdpowiedzUsuńKavinsky! <3 OD razu mi się "Drive" przypomina ;> Nie mow mi proszę, że dużo przebywacie w Prosektorium? O NIE! NIE NIE! Na samą myśl mi niedobrze ;) Oby wszystko z prywatnego życia się poukładało na plus :)
OdpowiedzUsuńweź ludzi nie strasz bom myslała, że małe Siulki beda:D
OdpowiedzUsuńZdrowia! aaah! Mam dokładnie taki sam pokrowiec z uszkami i puchatym ogonkiem ^^
OdpowiedzUsuńKurcze, te Twoje studia muszą być cholernie ciekawe, szczerze żałuję, że nie przemogłam się i nie wzięłam za biologię, jak był na to czas.. :(
OdpowiedzUsuńSklep Ziai jest też w bytomskiej Agorze, jak coś :))
Życzę duuuużo zdrówka :)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej się nie nudzisz :D
OdpowiedzUsuń