Kryzys trwa. Spowodowany wszechkurdeogarniającą zimą!!! Nawet zdjęć porządnych nie da się zrobić co skutecznie odwlekało powstanie jakiegokolwiek posta na bloga. Bo jak mi zdjęcia nie wychodzą to taka niechęć i niechciejstwo i tumiwisizm. No ale jest. Przełamałam się. Jak Lewandowski w meczu z San Marino (bu ha ha.). Dalej będzie bardziej optymistycznie niż w tym wstępie ;). Przejdźmy więc do bohatera dnia...
PLUSY:
- przeprzeprzeprzepiękny zapach <3 - jaśminowy?
- zmienia kolor - taaaki bajer :D
- śliczne, naturalne wykończenie - chyba jedyny BB krem, po którym w zasadzie nie muszę używać pudru
- zielone tony neutralizują zaczerwienienia
- do pewnego stopnia dopasowuje się do karnacji
- bardzo przyjemnie nawilża
- zawiera filtr SPF 25/PA++
- dobre krycie, ale bez nienaturalnego efektu
- mówiłam już o zapachu?? :D
- śliczne opakowanie
- higieniczny dozownik w postaci pompki, która wypluwa z siebie odpowiednią ilość produktu
- nie podkreśla suchych skórek
- przyjemna konsystencja, dobrze się aplikuje
- nienajgorszy skład (choć przydługawy i zawiera parabeny i trochę chemikaliów, to jednak nie ma tragedii ;))
- nie zapycha (no dobra, mnie niewiele rzeczy zapycha...)
MINUSY:
- cena - około 50zł za 30ml
- dostępność - ebay lub znacznie drożej w polskich drogeriach internetowych ;) - ja kupowałam oczywiście na ebayu - u użytkownika rubyruby76 - tutaj - mogę polecić :)
- nie widać zużycia produktu
OCENA OGÓLNA:
6/6
Moje ukochane różowe maleństwo - nie zamienię na nic innego w tej chwili! Ja wiem - było już kilka takich BB kremów, które wywoływały u mnie ochy i achy, ale chyba dopiero teraz wiem, że czegoś im brakowało, dostrzegam ich minusy na tle właśnie Lioele Dollish. Do zakupu tego BeBika przymierzałam się odkąd zobaczyłam go na blogu Hexxany - pewnie z rok temu. No i tak chodziłam dookoła niego, czytałam opinie, zastanawiałam się, no i w końcu postanowiłam, że raz kozie i takie tam i "bierę!". No i wzięłam. I nie żałuję! Właściwie wszystkie jego zalety są wypisane w plusach - a zalet tych ma wiele ;). Mnie urzekł szczególnie trzema swoimi właściwościami - bajeranckim efektem zmiany koloru (hihi :D), przecudnym zapachem (chcę takie perfuuuumy!!!) oraz faktem, że nie świecę się po nim <3. W następnej kolejności doceniłam go za maskowanie zaczerwienień i naturalnie matowe wykończenie :). Teoretycznie jest to krem bazowy, jednak ja z powodzeniem stosuję go solo.
Naprawdę polecam Wam wypróbowanie tego BeBika - nawet jeżeli dotychczas BB kremy nie do końca przypadały Wam do gustu. Myślę, że w tym przypadku jest duża szansa, że się z nim polubicie - malowałam nim kilka moich koleżanek i wszystkie chcą, żebym dla nich też zamówiła tego cudaka :D.
Bardzo go chcę.
OdpowiedzUsuńBardzo! :)
niestety dla mnie okazała się za ciemny :(
OdpowiedzUsuńLeci do mnie :) Też zdecydowałam się na zieleń :)
OdpowiedzUsuńa mnie jak na złość wszystko zapycham, a azjatyckie bebiki tak bardzo mnie kusza i nie wiem co zrobić...inwestować czy nie?
OdpowiedzUsuńKurczę zapowiada się świetnie... może i ja się skuszę? :)
OdpowiedzUsuńja mam w odcieniu gorgeous purple i to jest mój ulubiony bebik :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie zdaje się być cudeńkiem, muszę się nad nim zastanowić, chociaż z zasady nie szaleję za BeBikami:)
OdpowiedzUsuńopkowanie urzeka ;)
OdpowiedzUsuńciekawe cudeńko :)
OdpowiedzUsuńpewnie wiele z nas kupiłby już samą zmianą koloru :D taaaki bajer :)
Mam wersje purple i tez sobie chwale:) Własnie naturalne wykonczenie jakie daje sprawia, ze wygrywa z innymi BB:)
OdpowiedzUsuńnie kuś ;)
OdpowiedzUsuńzielony bb? hmm tego jeszcze nie bylo;p kusi mnie oj kusi:D
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo idealnie dla mojej cery. Chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMiałam, całkiem nieźle się u mnie sprawdził. Co prawda znam lepsze, moja skóra woli Skin79, ale temu chyba dam jeszcze jedną szansę.
OdpowiedzUsuńCudny jest :) a opakowanie takie jak dla kobiety idealnej :)
OdpowiedzUsuńWszystko ma w sobie piękne, łącznie z opakowaniem!
OdpowiedzUsuńwooooo won naprawde jest zielony ! ;D Ale masa ;D
OdpowiedzUsuńTo też jeden z moich ulubionych bb kremów.
OdpowiedzUsuńwymienisz sie odlewka? :P ja mam Skinfood Peach Sake Pore ;)
OdpowiedzUsuńSkinFood Peach Sake już miałam, nie przypasował mi i poszedł w świat :)
UsuńSzkoda, ja go używam i jestem bardzo zadowolona :)
UsuńJa chcialaby kupic Gingo Green z SkinFood, ale nigdzie ich nie ma:(
OdpowiedzUsuńTen wyglada niezle ale za malo kryje jak dla mnie:)
Pozdrawiam, i zapraszam do siebie na recenzje innych kremów BB:)
BRTC, Skin79, Lioele :)
http://heavy-duty-beauty.blogspot.ie/
Zastanawiam się nad nim :)
OdpowiedzUsuńJutro go dostanę, wraz z 3 innymi BB :D
OdpowiedzUsuńaaaleee kusisz!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz go widzę. i do razu mi się spodobał:)
OdpowiedzUsuńMam wersję fioletową i jakoś mnie nie powaliła...
OdpowiedzUsuńUwielbiam go! Jak dla mnie idealny solo jak i pod podkład na jakieś większe wyjście..KOCHAM po prostu
OdpowiedzUsuńmogłabyś napisać czy podkreśla zmarszczki i pory czy raczej je maskuje?? Ja przy wyborze kremu bb teraz własnie głównie kieruję się tym, ponieważ posiadam Bioessence BB cream, i mimo jego cudownego krycia, pięknego wykończenia i koloru, trwałości, ma jedną wadę, której nie jestem w stanie mu wybaczyć. Mianowicie niesamowicie podkreśla pory i uwydatnia zmarszczki, tak bardzo podkreślił moje zmarszczki mimiczne, że zaczęłam mieć na ich punkcie kompleksy :)) niedługo zrobię recenzję tego kremu. Wiele słyszałam o tym kremie Dollish, nie chcę rezygnować z przygody z kremami BB jednak Bioessence mnie troszkę zraził :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi Ci o "włażenie" w zmarszczki, to u siebie tego nie zauważyłam - a dzieje się to u mnie często na czole i tworzą się nieestetyczne wałeczki - przy tym BeBiku tego nie zauważyłam, a stosuję go od miesiąca :).
UsuńJej jakie on ma wspaniałe opakowanie....
OdpowiedzUsuńMam próbkę tego BB i jestem zadowolona! :) Świetnie pasuje do mojej jasnej karnacji.
OdpowiedzUsuń