Nawiązując do tytułu posta - szampon Love Me Green jest nadzwyczajny - owszem - pod względem ceny i załóżmy - składu. Poza tym zupełnie zwyczajny... niestety. Co prawda przyciąga estetyką i obietnicami producenta co do działania, ale mnie dodatkowo odpycha miodowym zapachem... Co jeszcze mam o nim do powiedzenia? O tym w dalszej części posta.
PLUSY:
- dobrze się pieni
- delikatny skład, wg producenta w 98% naturalny - bez parabenów, phenoxyethanolu, EDTA, silikonów, pochodnych mineralnych i produktów etoksylowanych
- dobrze domywa włosy przy codziennym, nie wymagającym specjalnych zabiegów myciu - spełnia swoje zadanie w zasadniczej formie
- nie wpływa negatywnie na stan włosów
- nietestowany na zwierzętach
MINUSY:
- miodowy zapach, którego ja szczerze nie cierpię
- niezbyt dokładnie domywa oleje
- brak jakichkolwiek dodatkowych efektów na włosach oprócz ich umycia
- cena - 49,90zł za 200ml szamponu, który w dodatku za wiele nie czyni, to dla mnie absurd
OCENA OGÓLNA:
2/6
Po szamponie za 50zł spodziewałam się znacznie więcej. Płacimy jednak chyba tylko za markę (?) i "naturalność" produktu. Sprawdza się w swojej funkcji, bo przy normalnym myciu włosów dobrze je domywa i odświeża, gorzej jest przy zmywaniu olejów (nie chce się pienić za nic w świecie - trzeba umyć 2 lub 3 razy), no i nie robi nic ponad to, że myje. Nie wysusza - ale też nie nawilża, nie podrażnia skóry głowy, ale też nie łagodzi żadnych dolegliwości skalpu jak np. przetłuszczanie czy wypadanie włosów. Moim zdaniem można by za niego zapłacić 10-15zł - tak jak za drogeryjne szampony (które niejednokrotnie sprawdzały się na moich włosach lepiej niż ten), ale po moim doświadczeniu z nim, raczej bym już do niego nie wróciła, szczególnie ze względu na fakt, że pachnie miodowo (posiada miód w składzie), a mnie zapach miodu drażni i obrzydza... O certyfikacie EcoCert, który podobno posiadają składniki kosmetyków Love Me Green wypowiadać się nie będę - jeśli chcecie wiedzieć więcej, odsyłam Was do postów u Agulkowego Pola. No niestety (a dla mojego portfela - bardzo "stety"), szampon Love Me Green nie powalił mnie na kolana...
SKŁAD:
aqua (water), Aloe barbadensis leaf juice*, ammonium lauryl sulfate, cocamidopropyl betaine, glycerin, inulin, parfum (fragrance), sodium chloride, caprylyl/capryl glucoside, gluconolactone, sodium benzoate, mel (honey) extract, potassium sorbate, c12-16 alcohols, ammonium sulfate, sodium hydroxide, citric acid, calcium gluconate
brak sls w składzie i od razu taka cena....cóż...zdecydowanie bardziej wolę rosyjskie kosmetyki i serię Love 2 Mix
OdpowiedzUsuńJa w życiu nie dam więcej niż 20zł za szampon. Moim zdaniem nie jest to rzecz, którą trzeba kupować tak drogą.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, zwłaszcza, że szampon nie pozostaje na włosach długo, więc jego działanie na nie jest dość umiarkowane, chyba, że skład ma naprawdę paskudny...
UsuńDokładnie. Wolę dołożyć więcej do czegoś co nakładam na twarz :) Albo wydać to na perfumy :P
UsuńJaka cena O_O Jeszcze jak nie robi nic nadzwyczajnego
OdpowiedzUsuńna mnie szampony które mają mniej chemii wpływają źle. włosy robią się szopowate
OdpowiedzUsuńu mnie efekt zerowy, więc chyba powinnam się cieszyć ;)
Usuńjezu... cena... muszę podnieść się z podłogi.
OdpowiedzUsuńmasz rację, cena to absurd :)
OdpowiedzUsuńMiałam ten szampon, faktycznie świetnie oczyszcza ale nic poza tym...
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że tylko ja nienawidzę zapachu miodu ;)
OdpowiedzUsuńTo samo myślałam o sobie :D. Dla mnie to straszny smród, który przyprawia mnie o mdłości...
UsuńCena jest rzeczywiście wysoka, ale u mnie unosi on włosy u nasady i dodaje im objętości;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że u mnie nawet tego nie robi, bo taki efekt akurat lubię.
Usuń