O mlecznych błyszczykach Milky Shake z firmy Bell wspominałam jako o jednym z moich hitów w poście o Odkryciach Kosmetycznych 2012, ale jakoś do dnia dzisiejszego nie doczekały się recenzji - a w tamtym poście napisałam, że będzie wkrótce... Zatem... 9 miesięcy później... rodzę to dziecię, czyli recenzję błyszczyków Bell Milky Shake 3D Lip Gloss - zapraszam Was do lektury :).
Po raz pierwszy o tym, że firma Bell w ogóle jeszcze na polskim rynku istnieje, dowiedziałam się - a jakżeby inaczej - z blogów kosmetycznych - na samym początku mojego blogowania. Do tamtej pory kojarzyła mi się z jakąś przedpotopową pomadką mojej mamy - taką w bordowym opakowaniu z zaokrągloną skuwką i nie budziła we mnie zbytniego entuzjazmu. Jednak kiedy Alina napisała o błyszczykach naśladujących słynny NARS - Turkish Delight (tak, tak - ten od Kim Kardashian ;)) i wymieniła wśród nich Bell Milky Shake, poczułam się więcej niż zainteresowana i popędziłam do drogerii Natura :).
Na początku nabyłam jedyny dostępny wówczas nr 09 - jasny róż, ale szybko zaopatrzyłam się w drugi - nudziakowy nr 06.
Obydwa odcienie niesamowicie mi się podobają - to po prostu kolory, które lubię nosić i pasują niemalże do każdego makijażu - ja zdecydowanie wolę podkreślać oczy niż usta ;).
Błyszczyki mają prześliczny zapach, smak też jest niezły. Aplikator ma postać pędzelka, czyli moją ulubioną, ponieważ mogę dozować ilość produktu bez konieczności gmerania co 3 sekundy w opakowaniu w celu nabrania kolejnej porcji kosmetyku. Samo opakowanie również przypadło mi do gustu.
Konsystencja jest dość rzadka, odrobinę lejąca, co daje intensywnie "mokry" wygląd, ale gdy przesadzimy z ilością produktu, może się "wylać" poza usta. Błyszczyki Milky Shake nie mają raczej tendencji do nadmiernego "klejenia się", co może być zasługą lekkiej i rzadkiej formuły kosmetyku. Produkt przyjemnie nawilża usta, jednak przy mocno wysuszonych wargach może wchodzić w zmarszczki i pomiędzy suche skórki dając nieestetyczny efekt (który znika, kiedy produkt wchłania się w skórę ust).
Wadą błyszczyków Milky Shake jest ich trwałość - mają tendencję do wchłaniania się w usta oraz dość szybkiego "zjadania".
Błyszczyki Milky Shake można go nabyć w drogeriach posiadających szafy Bell czyli np. Natura czy Hebe, często widuję je też na tzw. wyspach w galeriach czy hipermarketach. Ich cena to około 12zł - uważam, że jest adekwatna do jakości - ja kupuję te błyszczyki od 3 lat i mam zamiar robić to nadal, bo bardzo je lubię - nie bez przyczyny zostały odkryciem roku 2012 ;).
PLUSY:
- mleczne, nudziakowe odcienie
- prześliczny zapach
- niezły smak
- nie kleją się
- przyjemne dla oka opakowanie
- aplikatorek w pędzelku
- śliska konsystencja, która przyjemnie rozprowadza się na ustach
- bezdrobinkowe! <3
- nawilżają i zmiękczają usta
- znikają z ust równomiernie
- cena - 12zł - mnie odpowiada
MINUSY:
- konsystencja mogłaby być nieco mniej lejąca
- przy spierzchniętych ustach wchodzą w "zmarszczki" i podkreślają suche skórki (zwłaszcza nr 09)
- dość szybko się "zjadają" i znikają z ust
OCENA OGÓLNA:
Lubię te błyszczyki tak bardzo, że chętnie dałabym im szóstkę pomimo minusów, jednak postanowiłam być konsekwentna - dostają bardzo mocną piątkę! Ostatnio zamiast nich zakupiłam - również z Bell, błyszczyki Royal Glam w bardzo podobnych odcieniach (pisałam o nich w poście o zakupach w Hebe i Rossmannie) - być może tamte zasłużą na szóstkę, bo podobno mają być trwalsze - zobaczymy ;). Dotychczas Milky Shake w zupełności mi wystarczały, ale wiadomo - apetyt rośnie w miarę jedzenia ;).
Znacie te błyszczyki? Albo możecie polecić coś podobnego - bezdrobinkowego i nudziakowego?
bardzo mi sie podobają a jak ładnie błyszczą ;)!
OdpowiedzUsuńTaki efekt lubię najbardziej :)
Usuńteż je mam i akurat oba te kolory, rzeczywiście przyzwoite błyszczyki:)
OdpowiedzUsuńna ustach wyglądają jakby były "rozmazane"
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie zdjęcie daje takie wrażenie - ale nie były :).
UsuńJak bezdrobinkowe to już je lubię:) A zwłaszcza ten brązik:)
OdpowiedzUsuńDrobinkom mówimy stanowcze nie! Przynajmniej na razie ;).
UsuńNiestety nie lubię takiego efektu na ustach
OdpowiedzUsuńDla każdego coś innego :D. Różnorodność jest podstawą przetrwania gatunku hehe :D.
UsuńMiałam jeden z tych błyszczyków. Z trwałością rzeczywiście słabo, ale za mleczne wykończenie i brak drobinek duży plus.
OdpowiedzUsuńPiękne są :D Za taki cudowny kolor jestem w stanie wybaczyć słabą trwałość :)
OdpowiedzUsuńTeż im wybaczam ;).
Usuńja wolę takie bardziej wyraziste, z kolorem :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że u mnie to zależy od nastroju + okazji + reszty makijażu :).
UsuńJa również wolę nasycenie kolorem.
UsuńOba ładne, takie mleczne.
OdpowiedzUsuńJa akurat mleczaki lubię, ale widzę po komentarzach, że mamy dwa obozy - zwolenniczek i przeciwniczek :D.
Usuńtotalnie nie trawię błyszczyków... :)
OdpowiedzUsuńJa również ;PP
UsuńJa jestem rozdarta między błyszczykami a szminkami :D
Usuńno niestety błyszczyki to nie moja bajka ;)
OdpowiedzUsuńPostaram się jakieś szminki upolować ciekawe do pokazania na blogu :D.
UsuńŚliczne odcienie, a na Twoich ustach prezentują się pięknie i bardzo apetycznie!
OdpowiedzUsuńDzięki kochana :*, bardzo lubię takie kolory na moich ustach :).
UsuńBłyszczyki mojej młodości :P
OdpowiedzUsuńHaha :D, wszak Ty nadal młoda :P, tylko ja taki mamut :D.
UsuńNie miałam. Ale nie zdradzę swojej Celii nude :P
OdpowiedzUsuńCelię Nude też mam, ale to nie zdrada... taki skok w bok malutki tylko hehe :D.
Usuńjakoś nie przepadam za takim mlecznym wykończeniem i chyba muszę przyznać, że nie mam ani jednego kosmetyku od Bell hmmm to dziwne
OdpowiedzUsuńA powiem Ci, że warto się zakręcić koło nich, bo np. puder "mineralny" w kamieniu mają bardzo zacny :).
UsuńNie przemawia do mnie taki mleczny efekt :)
OdpowiedzUsuńJa akurat taki lubię, ale w zmienności siła :D
Usuń9 miesięcy to i tak niedużo. Ja mam większe poślizgi :D
OdpowiedzUsuńPal licho błyszczyki, ja i tak nie umiem ich używać na dłuższą metę, ale ząbki to Ty masz śliczne ;)
Ja nawet nie chcę myśleć ile recenzji naobiecywałam, a jakoś nie było mi z nimi po drodze... Ale teraz się staram być bardziej systematyczna na blogu :).
UsuńDziękuję :*. W końcu przyszła dentystka-sadystka to muszę dbać, żeby dawać dobry przykład pacjentom :D :D :D.
065 bardzo fajny :) nie przepadam za błyszczykami ale tren wpadł mi w oko,
OdpowiedzUsuńMnie wpadł w oko do tego stopnia, że kupiłam hehe ;). Mam syndrom obsesyjno-kompulsywnego kupowania :D.
UsuńŚwietne zdjęcia i bardzo mi się podoba nowy "wystrój" bloga!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba! Dziękuję :*.
UsuńP.S. Na zimę i tak pewnie zmienię wystrój, bo jakoś ten mój paszczak na bannerze nie do końca mnie przekonuje... :/
Zazdroszczę osobom, którym pasują takie odcienie;) Ja wyglądałabym w nich na chorą. Cóż, każdemu z nas pasuje inna gama odcieni;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :). Ja siebie lubię w mleczniakach, ale nie mogą być zbyt kryjące i zbyt jasne, bo wyglądam jak lampucera lol :D.
UsuńNigdy ich jeszcze nie miałam, ale pewnie niedługo się skuszę ;p Chociaż nie wiem, czy nie byłyby dla mnie zbyt "mleczne".
OdpowiedzUsuńJa lubię błyszczyk Bell WOW :)
A tego nie znaju akurat :D
UsuńNie przepadam za błyszczykami, w ogóle rzadko usta czymkolwiek miziam. :D Co najwyżej okazjonalnie, wtedy dobrze sprawdza mi się pomadka z JOKO. :P Ale kosmetyki Bell lubię, mam lakier, o ślicznym purpurowym odcieniu, który wręcz uwielbiam. :D
OdpowiedzUsuńTeż lubię Bell, uważam, że to fajna marka za dobrą cenę :D
Usuńu Ciebie wyglądają super, ale masz jasne usta, na moich niestety wszystkie ego typu produkty wyglądają średnio :(
OdpowiedzUsuńZawsze jak mam zamiar nakładać coś jasnego na usta to podczas malowania się podkładem odrobinę daję na usta - wtedy się troszkę rozjaśniają i lepiej to wygląda + przedłuża trwałość :).
Usuń