Zapachy testowane w tym tygodniu sprzyjają zamyśleniu i refleksji. Kompozycja stworzona przez te woski świetnie współgra z tematem muzycznym, który potowarzyszy nam w aromatycznej jesiennej podróży... zapraszam więc do wysłuchania wspaniałego, ponadczasowego utworu, który mam dziś dla Was - Purple Rain Prince'a oraz dalszego czytania :).
Woski, które wprawiały mnie w stan zadumy i przygotowywały na dzień Wszystkich Świętych przez cały tydzień to:
Nie jestem fanką zapachu lawendy - być może dlatego, że problemów ze snem nigdy nie miałam, a lawenda w aromaterapii to synonim "usypiacza" ;). Mimo tego, że nigdy nie przepadałam za aromatem lawendy, to w przypadku tego wosku jest on zaskakująco przyjemny i nieuciążliwy, choć intensywny. Zapaliłam go przed snem i faktycznie zasnęłam w mig (choć z bezsennością raczej problemów nie mam ;)). Jestem mile zaskoczona tym powiewem prowansalskich lawendowych pól (choć nadal nie jestem w 100% przekonana do zapachu lawendy jako takiej), więc do tego wosku prawdopodobnie jeszcze wrócę zwłaszcza jeżeli kiedyś będę miała problemy z zaśnięciem ;).
Yankee Candle - Blissful Autumn
Jesień zamknięta w wosku - coś pięknego! W Blissful Autumn mocno wyczuwalne są jabłka, jakby pieczone nad jesiennym ogniskiem, gorące i aromatyczne, oprócz tego czuję intensywne, głębokie nuty żywiczne, dodające zapachowi męskiego charakteru, co w całości kompozycji pięknie współgra i tworzy niesamowity zapachowy obraz jesieni namalowany aromatami. Strzał w dziesiątkę - ten wosk wkradł się do grona ulubieńców jesiennych i mocno walczył o pozycję lidera z opisywanym również w tym poście zapachem z kolekcji Q3.
Yankee Candle - November Rain
Bezkonkurencyjny faworyt wśród wosków z tego tygodnia oraz całej kolekcji Q3 (chociaż czekam jeszcze z ostatecznym wyrokiem aż wypróbuję Lake Sunset). Piękny, głęboki zapach, który rzeczywiście przywodzi na myśl przechadzanie się pod parasolem po moknącym od deszczu parku, złote liście ukraszone kroplami, delikatną mgłę unoszącą się nad ziemią... Zaliczam go do grupy zapachów, które lubię nazywać "męskimi" - posiadają one bardzo charakterystyczne nuty, które kojarzę właśnie z męskimi perfumami. November Rain jest moim dotychczasowym jesiennym ulubieńcem - ma mocną pozycję lidera, ale zapachów do przetestowania mam jeszcze sporo, więc może znajdzie się jeszcze piękniejszy jesienny hit ;).
"Prawdziwe" "Purple Rain" trwa ponad 8 minut - a to jego obcięta (ze swojej najpiękniejszej części) wersja, grana najczęściej w radiach - tak tylko zaznaczam ;)
OdpowiedzUsuńWersja z płyty 8:40 :D, ale nie było skąd podlinkować niestety ;)
UsuńOstatnio kupiłam nowe woski i też wybrałam po opiniach November Rain :) dziś go zapalę bo nie mogę doczekać się wrażen. Skusiłaś mnie też woskiem Blissful Autumn kupię go ;)
OdpowiedzUsuńNovember Rain to jesień w chłodnym wydaniu, Blissful Autumn - w ciepłym :D.
UsuńBlissful Autumn wydaje się być ciekawym zapachem :)
OdpowiedzUsuńOj Siula... I przez Ciebie mam ochotę na kolejne dwa woski... To nie jest normalne mieć tyle "chciejstw" :D
OdpowiedzUsuńHihi :D
Usuńuwielbiam tą serie o woskach u Ciebie :)))
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :*
UsuńAch tez chce YC ;)
OdpowiedzUsuńMmmm ja dzisiaj sobie siedze przy jesiennej kolekcji i sie delektuje
OdpowiedzUsuńNovember Rain kusi mnie niesamowicie! Muszę się rozejrzeć za tym zapachem w formie świecy, bo chyba mają też wersję świeczkową?
OdpowiedzUsuńJasne, są też świeczki w różnych rozmiarach :)
UsuńZa lawendą również nie przepadam (chociaż z tego, co napisałaś, nigdy nie wiadomo, czego możemy spodziewać się po tych woskach, więc nie mówię nie:)), ale Blissful Autumn zaciekawił mnie najbardziej. Pieczone jabłka..MMM.....:D
OdpowiedzUsuńBlissful Autumn jest taki cudownie ciepły <3
UsuńCiekawe wersje zapachowe.
OdpowiedzUsuńA myślałam, że dasz link do piosenki November Rain Gn'R :D
OdpowiedzUsuńTe woski to zdecydowanie nie moje zapachy. Mam Novemer Rain i jak dla mnie to on brzydko pachnie, kojarzy mi się tak "kiblowo" :/
No właśnie celowo nie November Rain bo to by było zbyt oczywiste :D
UsuńMoim zdaniem lake sunset nie umywa się do november rain. Ten drugi to zdecydowanie mój numer 1.
OdpowiedzUsuńNo to w takim razie November Rain zostanie faworytem jesieni :D
Usuńpiękne zdjęcia, te tarty muszą pachnieć obłędnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*, dokładnie tak jest!
UsuńPo tym poscie przepadlam :) Jutro ide do organique zeby je kupic. :)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńSpróbowałabym tego Blissful Autumn, brzmi ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńBlissful Autumn jest w gronie moich faworytów :)
UsuńChętnie wypróbowałabym lawendę :)
OdpowiedzUsuńJa jestem zaskoczona, że mnie od niej nie odrzuciło ;)
UsuńNie podobał mi się French Lavender. Jak dla mnie za bardzo "mydłowy". Natomiast dla November rain oszalałam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam november rain <333 Właśnie się u mnie pali. Ogólnie uwielbiam woski yc i chyba muszę przyznać że pomału się od nich uzależniam, bo nie pamiętam już wieczoru żeby coś u mnie się nie paliło : )
OdpowiedzUsuńmusze wyprobować :)
OdpowiedzUsuńbuziaki :*
takie pachnące gadżety ułatwiają mi przeżyć jesień ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam YC i poluję na soft blanket..i nigdzie nie mogę kupić .....buuu
OdpowiedzUsuńzazdroszczę tego stałego przypływu nowości zapachowych...jak Ty nadążasz się tak szybko nimi nasycić ?:) pozdrawiam. Evi
Bardzo lubię zarówno November Rain jak I Blissful Autumn. Oba mają coś w sobie, coś wyjątkowego. Yankee ma całą masę takich autentycznych ślicznych zapachów.
OdpowiedzUsuńP.S. Tęsknie za Twoimi pięknymi wpisami o woskach! Nikt nie pisze o tym i nie robi takich cudnych zdjęć jak Ty. Liczę, że przy wolnej chwili wkradnie się choćby jeden mały wpis. :)
Dziękuję bardzo, niestety ostatnio nie przybyły mi żadne nowe woski...
Usuń