Błotko od Bielendy wbrew pozorom nie zostało mi dostarczone w wiadrach, a w saszetkach - jedna z nich zawierała Szampon błotny, a druga... no po prostu błoto. Ale do włosów! I to z glinką, nie byle jaką, bo Ghassoul :).
Jak mi było z tym błoceniem się? A całkiem dobrze, mój wewnętrzny hipcio ma się świetnie i mruczy z zadowolenia, bo obydwie wersje błotka pachniały prześlicznie, co w sumie trochę mnie zdziwiło, bo jak to tak - że błoto pachnie. No ale pachnie - bardzo przyjemnie. A Siulkowy hipcio (bądź "hipeć" zwał jak zwał!) lubi ładne zapachy.
Szampon pieni się fenomenalnie - dawno nie widziałam takiej piany - w sumie lata mi to i powiewa, że pianę zawdzięcza SLS-om w składzie - wiem, wiem, włosomaniaczki najchętniej przekręciłyby mnie za to zdanie przez maszynkę do mięsa, ale ja praktycznie przez całe życie szampony z SLSami stosuję i żyję, włosy mam nadal na głowie i nie wyglądają tragicznie, a jako że martwe są i raczej nie zmartwychwstaną, to specjalnie się nie przejmuję ;). No ale jak już lecimy po składzie to olejek arganowy jest, daktyle są, figa jest - cieszmy się i radujmy. No dobra - jest też DMDM Hydantoin. Na szczęście nie muszę tego jeść, a li tylko na włosy ciapać :).
Ogólnie błotka bardzo przyjemne i na taką mini-recenzję zasłużyły. Powiem więcej - chętnie bym przygarnęła te błotka w regularnych, dużych opakowaniach, ale chyba takowych Bielenda nie produkuje...
Jak Was nie straszą SLSy i takie inne w składzie, to można sobie od czasu pozwolić na hipciowanie w błotku :D.
Zaciekawiłaś mnie powiem Ci !! Tylko szkoda że nie ma normalnych produktów tylko takie próbkowe : (
OdpowiedzUsuńTeż żałuję :/.
UsuńU mnie na szczęście waga taka sama po świętach jak przed nimi (ufff) .Fajne to błotko :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę hihi :D.
UsuńBrzmi ciekawie:)
OdpowiedzUsuńNie widziałam tych produktów bielendy ale brzmią interesująco :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam zapach tej serii :)
OdpowiedzUsuńAle żeś mnie tym błotkiem zaciekawiła ;) aż mam ochotę je zakupić.
OdpowiedzUsuńo dosyc ciekawy produkt sie wydaje
OdpowiedzUsuńTytuł posta jest super... ;)
OdpowiedzUsuńHaha, dziękuję :D. Tak mi się jakoś zoologicznie skojarzyło :D.
UsuńEkstra :D Będę teraz wypatrywać błotka do włosów!
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszelkiego rodzaju błotne kosmetyki ^^
OdpowiedzUsuńZdarzyło mi się w przeszłości nakładać maski błotne na głowę i włosy, ale... jakoś nie przekonałam się do tego na dłuższą metę.
OdpowiedzUsuńJa się nadziałam na tą glinkę marokańską z Yves Rocher, która mnie uczuliła i byłam troszkę sceptycznie nastawiona, ale dały radę :).
UsuńNiesamowity post aż miło czytać
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo, dzisiaj trochę bardziej na luzie :D.
UsuńZaciekawiłaś mnie tymi błotkami :) Chętnie wypróbuję :) Poza tym takie saszetki to fajna opcja na jakieś krótkie wyjazdy :)
OdpowiedzUsuńO siostro! tytuł posta mnie zmiażdżył,.
OdpowiedzUsuńHipciowa noga Cię zmiażdżyła, ot co :D.
UsuńWygladaja ciekawie jednak wole normalne opakowanie
OdpowiedzUsuńfajna nazwa :) błoto :)
OdpowiedzUsuńzainspirowała mnie do hipciowego posta :D
Usuń