Róż Bourjois - Pastel Joues - to kosmetyk, którego chyba nikomu nie trzeba już przedstawiać, bo jest prawdziwym klasykiem - technologia wypiekania stworzona przez Bourjois sięga 1863 roku! Ja sama znam ten produkt od urodzenia - zawsze był obecny w kosmetyczce mojej Mamy, a kiedy sama dorosłam do makijażu, zaopatrzyłam się we własny egzemplarz :). Sama się zastanawiam dlaczego dopiero teraz pojawia się na blogu, bo używam go już dobre 10 lat, ale lepiej późno niż wcale :).
Wypiekane róże Bourjois - Pastel Joues występują w charakterystycznych okrągłych opakowaniach z małym lusterkiem i dołączonym aplikatorem. Kiedyś pudełeczka były zamykane na malutki zatrzask, który niestety miał tendencję do wyłamywania się - na szczęście w nowych opakowaniach zmieniono rodzaj zamykania na malutki, ale mocny magnesik :).
Barwa opakowania odpowiada mniej więcej kolorowi różu, który wymieniony jest z numeru i nazwy na wieczku. Wybór kolorów tych róży jest naprawdę spory i myślę, że każda kobieta znajdzie wśród nich odcień dla siebie. Mamy do dyspozycji zarówno wersje matowe jak i mniej lub bardziej błyszczące czy z efektem satyny. Ja wybrałam tym razem odcień No 40 - Rose The - czyli herbaciana róża - jest to ciepły różowy kolor, który ładnie współgra z moją karnacją, zwłaszcza latem. Na zimę z pewnością zaopatrzę się w chłodniejszy róż.
Jako produkt wypiekany, róż Pastel Joues jest dość twardym kosmetykiem, jednak z nabieraniem go na pędzel nie ma większego problemu, bo jest świetnie napigmentowany. Jednocześnie łatwo jest stopniować efekt i nawet brak wprawy nie grozi zrobieniem sobie plam a la matrioszka ;).
Jedną z największych - przynajmniej dla mnie, zalet tego produktu jest jego prześliczny, bardzo charakterystyczny zapach - wącham go przed każdym użyciem :D. Uwielbiam go pod tym względem i jeszcze nie spotkałam różu, który bardziej przypadłby mi do gustu zapachowo ;).
Ogromnym plusem tego produktu jest jego niesamowita wydajność - właściwie nie da się go zużyć w czasie zaznaczonej przez producenta daty przydatności (18 miesięcy od otwarcia). Każdy egzemplarz, który posiadałam, męczyłam znacznie dłużej - jakieś 3 lata - tak, tak - używam ich nawet po upływie okresu przydatności, bo nic się z nimi nie dzieje, a ja też jakoś nadal żyję ;).
Róż bardzo dobrze współpracuje z wszelkimi podkładami i pudrami. Jego trwałość jest dość dobra - choć mogłaby być lepsza - z mojej buzi znika niestety po około 4-5 godzinach i wtedy makijaż wymaga poprawki.
Minusem produktu może być jego cena regularna, która oscyluje w okolicy 40zł - mnie udało się go kupić - podobnie jak podkład Healthy Mix, o którym pisałam w poprzednim poście, w promocji -49% w Rossmannie - warto poczekać na taką okazję, ale nawet jeśli zapałacie potrzebą posiadania go już teraz, natychmiast, najlepiej na wczoraj, to jest wart swojej ceny, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę jego szaloną wydajność.
Bourjois - Pastel Joues to produkt, z którym nie zamierzam się nigdy rozstać, o ile nie znajdzie się w centrali firmy jakiś niespełna rozumu wariat, który wpadnie na pomysł by go wycofać ze sprzedaży ;). Polecam go Wam bardzo gorąco i z pełną odpowiedzialnością, bo jest to kosmetyk, który po prostu uwielbiam. Moim zdaniem każda kobieta powinna go mieć i jeśli kiedyś w przyszłości będę miała córkę, to sama kupię jej pierwszy egzemplarz gdy już dorośnie do makijażu :D.
PLUSY:
- ogromny wybór odcieni i wariantów matowych, satynowych, błyszczących
- bardzo dobra pigmentacja
- piękny zapach
- dobrze współpracująca z pędzlem wypiekana konsystencja
- świetnie współpracuje z innymi kosmetykami do makijażu
- nie robi plam - dobrze rozprowadza się po twarzy
- możliwość stopniowania efektu
- estetyczne opakowanie
- lusterko w opakowaniu
- aplikator w opakowaniu (chociaż szału nie robi, ale jednak jest ;))
- wystarczająca trwałość
- ogromna wydajność
- dzięki wypiekanej formie bardzo trudno go potłuc
- poprawione - w stosunku do starszych egzemplarzy - zamykanie na mały magnesik
- opakowanie w kolorze różu - łatwo znaleźć odpowiedni odcień w kosmetyczce
- malutki i poręczny, nadaje się nawet do torebki
- warty swojej ceny - nawet regularnej - około 40zł
MINUSY:
- napisy dość szybko się ścierają, zwłaszcza gdy poniewiera się po torebce lub kosmetyczce ;)
- mógłby być trochę bardziej trwały - wtedy byłby ideałem, ale i tak bardzo mu do ideału blisko
OCENA OGÓLNA:
6-/6
Znacie ten kultowy kosmetyk? Miałyście z nim do czynienia, a może dopiero się przymierzacie? A może jest wśród Was ktoś, kto nigdy o tym produkcie nie słyszał (trudno byłoby mi uwierzyć w to, ale różnie bywa :D)?
W mojej kosmetyczce także był i będzie zawsze :)
OdpowiedzUsuńNo na pewno zasłużył na miano klasyka :)
Usuńkolor ładny, ale ja wolę bronzery :)
OdpowiedzUsuńBronzer to zupełnie inny kosmetyk - dla mnie bronzer i róż nie występują zamiennie, więc nie mogę "woleć" jednego albo drugiego - używam obu :)
UsuńOd czasu do czasu nachodzi mnie ochota na jakiś róż z Bourjois, ale w sumie to obecnie chyba największą chcicę mam na MACa :D
OdpowiedzUsuńJa nie rozumiem nadal fenomenu MACa, ale być może to dlatego, że jeszcze nic od nich nigdy nie miałam ;)
UsuńJa też nie rozumiałam, ale wpadłam przez pomadki ;)
UsuńKolor bardzo ładny! Sama mam cztery odcienie tego różu w różnych wykończeniach. Lubię je, choć mam do nich kilka obiekcji. Ta ich twardość w przypadku niektórych kolorów jest naprawdę znaczna i mocno utrudnia aplikację. A sam zapach choć początkowo przyjemny, na dłuższą metę mnie drażni ;) Ale na szczęście nie wyczuwa się go na twarzy :) Najbardziej lubię kolory 33 i 95.
OdpowiedzUsuńOj tak, niektóre odcienie są bardziej twarde niż inne i wtedy faktycznie ciężko nabierają się na pędzel...
UsuńA zapach od lat niezmiennie uwielbiam i jeszcze nie zaczął mi przeszkadzać - ja akurat żałuję, że go nie czuć dłużej hehe :D.
Też mi się te odcienie podobają, mojej Mamie z kolei najbardziej odpowiada 92 Santal - coś pomiędzy różem a bronzerem :).
Kolor przepiękny! Muszę w końcu skusić się na jakiś róż z Burżua bo jeszcze nigdy ich nie używałam :>
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować!
UsuńLubię! :)
OdpowiedzUsuńMam i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńodcień przepiękny :) z chęcią zobaczyłabym go w tym poście na buzi ;)
OdpowiedzUsuńChciałam dodać fotki, ale niestety tak mnie fatalnie ostatnio posypało na policzkach, że aż zaopatrzyłam się w prawie całą serię Ziaji z liśćmi manuka ;).
UsuńNiezwykle twarzowy odcień:) O różach Bourjois słyszałam wiele dobrego, ale jeszcze ich nie używałam:)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam, warto przynajmniej wypróbować :)
UsuńŁadny odcień ;)
OdpowiedzUsuńnie miałam go nigdy i pewnie się skuszę, podoba mi się kolor
OdpowiedzUsuńWarto, może polubisz tak jak ja i też się już z nim nie rozstaniesz ;)
UsuńTen róż to kosmetyk, który prędzej czy później kupie (bo w końcu nie będę mogła mu się oprzeć), choć nie przepadam za różami :D
OdpowiedzUsuńHahaha, no tak, wystarczy odpowiednio często napotykać coś na blogach i w końcu trafi do koszyka :D.
UsuńKocham i zawsze mam kilka kolorów w swojej kosmetyczce :-) Zapach jest fantastyczny :-)
OdpowiedzUsuńPrzybijam piątkę :D
UsuńZawsze marzyłam o różu Bourjois, ale jakoś nigdy się nie zdecydowałam, a teraz znalazłam ideał z Maca i jakoś tak głupio kupować kolejny. Ale rozglądam się za dobrym pudrem, orientujecie się, czy te z Bourjois są w porządku?
OdpowiedzUsuńMają przyjemnego sypańca - Poudre Libre - http://www.bourjois.fr/maquillage/teint/poudres/poudre-libre.html, a przestrzegam Cię przed tym koszmarkiem http://www.bourjois.fr/maquillage/teint/poudres/poudre-libre.html - nie wiem czy nawet jest jeszcze w sprzedaży, ale jakby Ci wpadł w ręce to uciekaj jak najdalej :D. Najgorszy puder jaki miałam - ever!
UsuńNie szaleję za różami, ale mam bronzer z tej serii i bardzo go lubię ;-)
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo się śliniłam do róży Bourjois, ale jakoś mi przeszło :) W sumie mam tyle tych mazideł, że powinnam się walnąć w głowę, zanim kupię jakieś nowe :P
OdpowiedzUsuńOj z tym walnięciem się w głowę mam tak samo ;)
UsuńUżywam różu Bourjois odcień 32 AMBRE D'OR :) Jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuń