Ostatnio na blogu sporo było o pielęgnacji, dzisiaj wracamy do produktów makijażowych. Lato to czas, gdy rozświetlacz na policzkach to idealny wybór na uzyskanie efektu świeżej cery i podkreślenie opalenizny, dlatego o rozświetlaczach dzisiaj będzie. Do mojej kolekcji dołączyły ostatnio za sprawą Cocolita.pl dwa gagatki od Makeup Revolution czyli Vivid - Baked Highlighter w kolorach Golden Lights i Peach Lights. Przyjrzyjmy im się z bliska!
Produkty Makeup Revolution zawojowały blogosferę przede wszystkim za sprawą palet cieni do powiek, jednak w ich ofercie znajduje się wiele innych godnych uwagi kosmetyków. Do takich zaliczam wypiekane rozświetlacze Vivid - Baked Highlighter, które posiadam w odcieniach Golden Lights i Peach Lights.
Golden Lights to odcień łagodnego, cytrynowego złota. Jest bardzo dobrze napigmentowany - trzeba uważać by z nim nie przesadzić. Bardzo ładnie prezentuje się na szczytach kości jarzmowych i jest raczej przeznaczony do cer w odcieniach żółtych, oliwkowych lub neutralnych.
Peach Lights to - wbrew pozorom - chłodny róż (swatche na dole posta), który lepiej "dogada" się z cerą w chłodnym odcieniu z różowymi tonami, raczej bladą. Ma delikatniejszą pigmentację niż poprzednik.
Obydwa produkty zapakowane są w okrągłe opakowanie z przezroczystą "klapką", która ukazuje ich śliczne tłoczenie. Ich waga to 7,5g, a cena na Cocolita.pl raduje serducho - 15zł. Są tak wydajne, że będę używać ich chyba całe wieki (data ważności to teoretycznie 12 miesięcy od otwarcia, ale to raczej umowne w przypadku tego typu produktów).
Rozświetlacze mają prześliczne wykończenie - połysk bez brokatowych drobinek, na które mam wręcz uczulenie. Niestety tego typu rozświetlenie wymaga gładkiej cery, gdyż w przeciwnym razie tylko podkreśli niedoskonałości. Na skórze utrzymują się około 5 godzin - ich trwałość zależy też od podkładu, na który są nałożone i typu skóry - dłużej pozostają na tłustej/mieszanej niż suchej.
u góry Golden Lights, na dole Peach Lights |
Jestem z tych rozświetlaczy szalenie zadowolona i myślę, że długo posłużą mi w niejednym makijażu, choć nadal mam chrapkę na słynną Mary Lou z TheBalm. Zdecydowanie polecam do wypróbowania, szczególnie, że ich cena bardzo zachęca :). Moim faworytem jest Golden Lights, gdyż lepiej dopasowuje się do kolorytu mojej cery, ale dla "bladolicych" i chłodnych cer polecam Peach Lights. Co tu dużo mówić - Makeup Revolution znowu popisało się świetnym produktem!
Pozdrawiam Was cieplutko, a sama biegnę się malować i ubierać, bo dzisiaj bawię się na weselu! Jeśli zdążę pocykać fotki, to pokażę Wam jak się prezentowałam :).
Ładne i dobra pigmentacja takie lubie
OdpowiedzUsuńWybrałabym golden lights:)
OdpowiedzUsuńWybrałabym golden lights:)
OdpowiedzUsuńWybrałabym golden lights:)
OdpowiedzUsuńsrebrny najs
OdpowiedzUsuńPodobają mi się :)
OdpowiedzUsuńslicznie wyglądają, muszę w nie zainwestować :)
OdpowiedzUsuńładnie wyglądają, trzeba przetestowac ;)
OdpowiedzUsuńzłoty bardziej mi się spodobał, ale oba fajne :)
OdpowiedzUsuńmam golden lights i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńHmm ten złoty by mi się przydał :) Dobrze, że nie ma brokatowych drobinek... też tego strasznie nie lubię.
OdpowiedzUsuńTen Golden jakis taki fest zolty sie wydaje :P
OdpowiedzUsuńJeden i drugi wyglądają świetnie 👌
OdpowiedzUsuńPeach Lights wygląda obłędnie, bardzo lubię takie chłodne rozświetlacze:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że masz również palety cieni. Jak z ich jakością?
OdpowiedzUsuńJakościowo wszystkie praktycznie są naprawdę dobre. Na tą chwilę najbardziej lubię Flawless Matte :).
Usuńzłoty mi się podoba, ale już mam za dużo rozświetlaczy :)
OdpowiedzUsuń