Jeśli widząc nazwę EOS przed oczami stają Wam kolorowe, jajeczkowe balsamy do ust to skojarzenie jest jak najbardziej słuszne. Sama skusiłam się swego czasu na truskawkową wersję tego balsamu, która niestety słabo się u mnie spisała. Okazuje się, że EOS, czyli Evolution of Smooth postanowiło zadbać o gładkość nie tylko ust ale także reszty ciała wydając na kosmetyczny świat między innymi linię kremów do golenia. Jako że jestem absolutną fanką zapachu wanilii postanowiłam dać EOS drugą szansę. Czy golenie poszło gładko? Zapraszam na recenzję :).
Na początek muszę się przyznać, że dałam się zmylić opisowi na Cocolita.pl i spodziewałam się pianki, choć na opakowaniu jak byk jest napisane "shave cream" - i faktycznie ten produkt nie jest pianką, a kremem, który nie pieni się ani trochę.
Krem ma przepiękny waniliowy zapach, który utrzymuje się na skórze, a po jego użyciu odczuwalne jest przyjemne nawilżenie skóry. Opakowanie ma higieniczną i wygodną w użyciu pompkę. Noo... I to by było na tyle z plusów, bo poza zapachem, nawilżaniem i pompką ten produkt to totalny bubel.
Jeśli chodzi o przeznaczenie tego produktu, to nie spełnia on swojej roli nawet w najmniejszym stopniu - wręcz utrudnia golenie. Krem wchodzi między ostrza maszynki skąd bardzo trudno go wydostać (ma tłustawą i dość gęstą konsystencję) i w rezultacie trzeba sięgnąć po kolejną. Zgolenie jednej łydki (średnio dokładne, aczkolwiek bez żadnych zacięć) zabrało mi ponad pół godziny życia, 3 maszynki i mnóstwo przekleństw. Rzuciłam dziadostwo w kąt i sięgnęłam po zaufaną piankę.
Prawdę mówiąc sama nie wiem czy to ja jestem w jakiś sposób upośledzona i używam tego produktu w nieprawidłowy sposób, jednak instrukcja wyraźnie głosi: nałóż cienką warstwę, zgól, dotknij, uśmiechnij się - po próbie wykonania pierwszych dwóch czynności na czwartą nie było najmniejszych szans ;).
Jest mi bardzo przykro, że ten produkt okazał się tak niepraktyczny i trudny we współpracy, bo zapach pokochałam od pierwszego niuchnięcia. Nie jestem przekonana czy nadawałby się do użycia jako balsam do ciała, bo to w końcu krem do golenia - jeśli wiecie coś na ten temat - dajcie znać. Na tą chwilę - nie polecam, a wręcz polecam unikać, chyba że lubicie się pół godziny męczyć nad jedną łydką... Ja już wolę depilator ;).
Jeśli macie jakieś sprawdzone pianki do golenia to podrzućcie w komentarzach - muszę się w coś nowego zaopatrzyć, bo z tym dziadem nie zamierzam się męczyć ;).
Nie skuszę się na ten produkt :)
OdpowiedzUsuńI słusznie - wystarczy że mnie wyprowadził z równowagi, po co narażać więcej ofiar ;).
UsuńPo co producenci wydają na rynek takie buble?
OdpowiedzUsuńBo ich sami nie testują :P Albo to faceci którzy nie golą łydek :P
UsuńHahahah :D chyba masz rację :D
UsuńA swoją drogą opakowanie bardzo fajnie się prezentuje i kusi ten zapach...może to przez to,że krem jest tłusty (?) Producent powinien popracować nad składem :)
OdpowiedzUsuńGdyby zrobili piankę o takim zapachu byłoby o niebo lepiej, do tego w komplecie krem nawilżający po goleniu, żeby było "smooth" i gitara... A tak to lipka :(.
UsuńJa też nie mam szczęścia do kremów do golenia ani cudownych specyfików, które mają osłabiać włoski. Jedne i drugie kompletnie nie zdają u mnie egzaminu. W związku z tym w ruch idzie pianka Venus lub Gillette oraz sprawdzone maszynki:)
OdpowiedzUsuńU mnie albo to albo depilator, do którego się ostatnio przekonałam - jednak to zajmuje więcej czasu niż golenie, więc kiedy muszę być gotowa na już to wybieram oczywiście maszynkę :).
UsuńMnie osobiście bardzo się podoba ten "bubel" świetnie nawilża, uniemożliwia zacięcie się, golisz jeden paseczek i zmywasz, golisz i zmywasz. Jakoś nie miałam z tym problemu, golę nogi w 5min a do tego nie muszę ich potem balsamować. Ktoś po prostu nie umie chyba nóg golić albo nawaliłaś grubą warstwę i się dziwisz, że Ci maszynkę zatkało :P
OdpowiedzUsuń