Po poprzednim poście pomadkowym uznałam, że pójdę za ciosem i zaprezentuję Wam kolejne nowości w mojej kolekcji - tym razem od Mary Kay. Moje kosmetyczne zbiory zasiliły aż trzy egzemplarze Intensywnie Nawilżających Szminek do Ust - Mary Kay - True Dimensions Sheer Lipstick w kolorach Sparkling Rose, Flamenco Red i Magenta Chill. Przyjrzyjmy się im bliżej :).
Pomadki, błyszczyki i wszelkiego rodzaju maziajstwa do ust to kosmetyki, które kolekcjonuję namiętnie chyba już od gimnazjum więc zasilenie tej kolekcji przez produkty Mary Kay przyjęłam z dużym entuzjazmem.
Pomadki True Dimensions Sheer Lipstick przybyły do mnie zamknięte w gustownych czarnych, tekturowych pudełeczkach - charakterystycznych dla Mary Kay. W środku znalazłam srebrne, błyszczące, metalowe opakowania, których... nie umiałam otworzyć :D. Okazało się, że żeby się dobrać do pomadki trzeba nacisnąć górną część opakowania, a pomadka "wyjedzie" dołem :D.
Bardzo lubię pomadki z tego typu aplikatorem, których nie wysuwa się z opakowania w całości, a tylko odrobinkę - dzięki temu trudniej je złamać i zniszczyć.
Same pomadki faktycznie - zgodnie z nazwą, bardzo intensywnie nawilżają usta - aplikacja jest bardzo przyjemna, gładka, usta są zmiękczone i ładnie błyszczą. Pod względem pielęgnacyjnym nie mam im absolutnie nic do zarzucenia - są świetne.
Również zgodnie z nazwą - "sheer", są to pomadki transparentne, lekko koloryzujące - zaobserwujecie to na swatchach na ręce - praktycznie ledwo co je widać. Aby pokazać Wam ich efekt na ustach musiałam położyć kilkanaście warstw każdej z nich, żeby efekt kolorystyczny był widoczny. Osobiście nie przepadam za tego typu wykończeniem - wolę konkretne kolory i sama bym tych pomadek nie wybrała ze względu właśnie na transparentność - kojarzy mi się to z balsamami koloryzującymi i to po prostu nie moja bajka, ale jeżeli szukacie czegoś podobnego ale jednak trochę mocniej napigmentowanego niż słynne L'Oreal Colour Riche Balm to propozycja Mary Kay będzie idealna.
Pomimo obecności drobinek w pomadkach, na ustach są one praktycznie niewidoczne - dla mnie to duży plus, bo z brokatowymi drobinkami rozstałam się gdzieś w okolicach liceum ;).
Cena szminki Mary Kay - True Dimensions Sheer Lipstick wynosi 75zł.
Poniżej prezentuję Wam kolory moich egzemplarzy - moim ulubieńcem - jak pewnie się domyślicie, jest kolor Sparkling Rose - taki efekt na ustach lubię najbardziej. Flamenco Red również jest śliczna, ale czerwienie zdecydowanie wolę w wersji matowej i mocno napigmentowanej. W ofercie Mary Kay znalazły się jeszcze w tej kolekcji kolory Arctic Apricot, Subtly You i Posh Pink - i patrząc na zdjęcia promocyjne, najbardziej przypadłaby mi do gustu Subtly You - nie ma to jak nudziak :D.
Ciekawa jestem jak Wam się podobają te pomadki? Lubicie takie transparentne wykończenia? Ja się na razie jeszcze nie przekonałam, ale spróbuję dać im szansę - szczególnie Sparkling Rose :D.
Nie miałam jeszcze produktów tej firmy. Najjaśniejsza podoba mi się najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńWyglądają przepieknie! :)
OdpowiedzUsuńta czerwona szminka byłaby dla mnie najlepsza, ale to wykończenie mnie nie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńTeż mam "problem" z tym wykończeniem ;)
Usuńopakowanie jest świetne- ale ja to taka wiesniara gadzeciara;p produkty do makijazu mk sa bardzo fajne, mam tylko wrazenie ze gdyby nie sprzedaz bezposrednia moglyby byc tansze
OdpowiedzUsuńJako była konsultantka informuję, że Konsultantki mają 40 % rabatu;). Same szminki według mnie nie powalają - są bardzo miękkie i w upały szybko się roztapiają, a te opakowania same otwierają się w torebce.
UsuńCzyli jak to zazwyczaj bywa z kosmetykami ekskluzywnymi- przerost formy nad treścią :D
UsuńDobrze, że podczas upałów leżały sobie spokojnie w domu,bo chyba bym się wściekła gdyby się roztopiły nawet mimo tego, że nie zapałałam do nich jakąś wielką miłością ;).
UsuńPrześliczne kolorki ! :)
OdpowiedzUsuńładnie wyglądają jednak mogły by być bardziej intensywne :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się ;). Wolę kolorystycznych hardkorowców z wściekłą pigmentacją w dowolnym kolorze :D.
Usuńsą bardzo fajne i w sumie lubię takie pomadki, wymagają częstych poprawek, ale są dla mnie dobrą alternatywą dla mocno kryjących produktów, kiedy moje usta są w gorszej formie... :)
OdpowiedzUsuńTo fakt, przy gorszej kondycji ust sprawdzają się lepiej :).
UsuńNie przepadam za takim wykończeniem, ale też go nie przekreślam. Czasem w życiu przytrafiają się sytuacje, w których trzeba postawić na coś delikatniejszego niż czerwona, matowa szminka:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w całej rozciągłości :).
UsuńNajbardziej podoba mi się Sparkling Rose, lubię takie delikatne wykończenia pomadek :)
OdpowiedzUsuńMoze i kolorki sa fajne, ale dla mnie najwazniejsza jest ochrona ust. Niestety pracuje klimie :(, czesto moje usta sa narazone na skoki temperatury, stad wole balsamy. Ostatnio przypadl mi do gustu malinowy balsam Balmi.
OdpowiedzUsuńPod względem ochronnym i pielęgnacyjnym te pomadki są akurat świetne ;).
Usuń