Przyszła pora na krainę mlekiem i miodem płynącą, czyli Milk&Honey Body Polish ostatni z produktów myjących Bomb Cosmetics, który otrzymałam do recenzji od Kosmetykomania.pl. Czy faktycznie można się po nim poczuć jak po kąpieli w mleku i miodzie? Zapraszam do czytania ;).
Odpowiedź na pytanie ze wstępu brzmi - no nie bardzo, bo po użyciu tego kosmetyku możemy poczuć się jedynie jak po kąpieli w... proszku do prania. Zapach Milk&Honey Body Polish próbowałam ulokować w jakiejś kategorii zapachowej przez dobrą chwilę, aż w końcu - eureka! To nie mleko i miód, a w każdym razie żaden z jadalnych zapachów jest w nim wyczuwalny, a właśnie zapach proszku do prania. Z jednej strony całkiem przyjemny, ale z drugiej... bardzo sztuczny. To jednak nie do końca to czego się spodziewamy po produkcie o takiej nazwie.
Same właściwości peelingujące tego produktu są takie sobie. Jest to peeling cukrowy, o dość twardej konsystencji, a drobinki cukru są niestety niewielkie i już na wstępie lekko rozpuszczone. Na skórze ulegają całkowitemu rozpuszczeniu, więc zamiast peelingu mamy lekkie mizianie. Jako peeling zaliczyłabym go do grona tych delikatnych.
Chyba jednym z niewielu plusów tego produktu są jego właściwości, bo skóra po nim wydaje się nawet całkiem nieźle nawilżona/natłuszczona - to pewnie zasługa masła shea. Drugim plusem jest oczywiście opakowanie - jak to w Bomb Cosmetics - kolorowe i przypominające pudełko lodów.
Cena tego produktu to 39,90zł - w przypadku dwóch innych produktów Bomb Cosmetics - peelingu Scrubology oraz masła do mycia ciała Pina Colada, które przypadły mi do gustu, jest nawet do przełknięcia, ale tutaj - ponieważ produkt nie spełnił moich oczekiwań - nie. Tego produktu nie polecam, chyba że chcecie pachnieć jakbyście wypadły z pralki ;).
Niestety spotkanie z produktami myjącymi Bomb Cosmetics wypadło pół na pół - dwa produkty polubiłam, a dwa nie - no cóż, tak bywa ;). Dlatego też jeżeli interesują Was inne produkty tej firmy, zajrzyjcie do moich postów o pozostałych z nich - Scrubology, Pina Colada oraz Chilla Vanilla (który okazał się niestety bublem, a może zachęcić wiele z Was), poczytajcie opinie w internecie, bo firma - jak każda, ma swoje perełki i produkty po prostu słabe i nie spełniające oczekiwań, na które lepiej się nie nadziać, żeby się nie zniechęcić. A my blogerki od tego jesteśmy, żeby polecać Wam dobre produkty, a ostrzegać przed gorszymi ;).
Ło ja pierdziu ale pojechałam patetycznie :D. Buźka!
Produkt przedstawiony w poście znajdziecie tutaj:
- Milk & Honey Body Polish ← klik!
Szkoda, że zapach taki chemiczny, no i działanie też bez szału.. dobrze wiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci ze po tym naprowadzeniu na proszek do prania to patrząc na zdjęcia kojarzy mi się z pastą do prania jakie kiedyś były do pralek :-)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci ze po tym naprowadzeniu na proszek do prania to patrząc na zdjęcia kojarzy mi się z pastą do prania jakie kiedyś były do pralek :-)
OdpowiedzUsuń...ale opakowanie urocze! :D
OdpowiedzUsuńz tej firmy mam jedynie babeczkę do kąpieli - truskawkową która czeka na użycie :-) szkoda że zapach peelingu Ci się nie spodobał, a opakowanie przypomina mi stare proszki do prania :P
OdpowiedzUsuńMi trochę przypomina taką specjalną pastę do mycia rąk, której używają mechanicy po różnych smarach itp. :D
UsuńA mi pudełeczko przypomina opakowanie po twarożku :D
OdpowiedzUsuńAhahaha, faktycznie :D
UsuńMacie klapsa za skojarzenia kulinarne, kiedy ja na diecie!!! :D
UsuńChemiczny czy nie.. pewnie pokusiłabym się o zakup :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze tylko dwa się sprawdziły...
OdpowiedzUsuńJa w dalszy ciągu jestem bardzo ciekawa tych kosmetyków, niestety nie miałam przyjemności jeszcze wypróbować. :)
OdpowiedzUsuńSamo opakowanie przyciąga :)
OdpowiedzUsuńJak to taki delikates to nie dla mnie :P
OdpowiedzUsuńBo my wolimy zdzieraki :D
Usuń