Przyznaję się od razu, że Mary Lou-Manizer była na mojej "chciejliście" już od naprawdę dawna, ale z zakupem jakoś nigdy nie było mi po drodze - zawsze gdy miałam nieco gotówki znajdowałam inne, bardziej nie cierpiące zwłoki pomysły na jej ulokowanie, bo - spójrzmy prawdzie w oczy - kasa to się mnie nie trzyma... wręcz ucieka w podskokach ;). W związku z tym zakup "Maryśki" (tylko bez skojarzeń brzydale! :D) odkładałam i odkładałam, ale kiedy zobaczyłam, że używa jej nawet moja najulubieńsza vlogerka kosmetyczna - Jaclyn Hill, moje chciejstwo osiągnęło zenit. W związku z tym gdy pojawiła się ona w paczce od Cocolita.pl padłam z zachwytu nad samym faktem, że w końcu sama wpadła w moje ręce.
Dość jednak rzewnych historyjek, przejdźmy do konkretów ;). Zachwyt trzeba było schować do kieszeni i poddać produkt ocenie merytorycznej, którą przeszedł - tak jak się spodziewałam - śpiewająco. Awans na ulubieńca wśród rozświetlaczy był formalnością. Z pewnością zobaczycie go w odkryciach 2015 :D.
Mary Lou-Manizer zamknięty jest w okrągłym pudełeczku w stylu pin-up z lusterkiem. Ma bardzo neutralny kolor, który pasuje praktycznie do każdego makijażu i karnacji. Nie jest ani zbyt różowa, ani zbyt żółta - to taki szampański beż, który przede wszystkim przepięknie błyszczy. I nie mówię tu o tandetnym błysku brokatu, a o pięknej, lśniącej tafli...
Rozświetlacz jest miękki i łatwo nabiera się na pędzel - na początku trzeba się do tego przyzwyczaić, żeby nie zrobić z siebie dyskotekowej kuli :D. Osobiście najbardziej lubię nakładać Mary Lou-Manizer na szczyty kości policzkowych oraz na łuk kupidyna. Czasami używam jej także na łuku brwiowym. Nosa raczej unikam, bo preferuję konturować mojego kartofelka i raczej odwracać od niego uwagę ;). Jeśli tylko z nią nie przesadzimy, działa w makijażu prawdziwe cuda i dodaje taką "kropkę nad i" :). Wpisuje się świetnie w ramy najbardziej aktualnego trendu makijażowego jakim jest strobing. Należy oczywiście pamiętać, że efekt błyszczącej tafli podkreśli niedoskonałości skóry - szczególnie wszelkiego rodzaju podskórne grudki i rozszerzone pory.
Jeśli chodzi o cenę Mary Lou-Manizer, to na Cocolita.pl wynosi ona 69,90zł, więc rozświetlacz ten do najtańszych nie należy, ale mimo wszystko jest wart swojej ceny. Kiedy się skończy (choć na to się zbyt prędko nie zanosi, bo wygląda na bardzo wydajny) z pewnością kupię kolejny już bez ociągania się ;).
Na zdjęciu poniżej widzicie Mary Lou-Manizer w akcji w makijażu ślubnym, który stworzyłam niedawno z użyciem palety Makeup Revolution - Pro Looks - Big Love (więcej zdjęć w poście).
Podsumowując - po wypróbowaniu Mary Lou-Manizer nie dziwię się już zachwytom nad nią i dołączam do grona zaczarowanych. Jeżeli jeszcze jej nie próbowałyście, a macie trochę wolnej gotówki lub chcecie komuś zrobić prezent - "Maryśka" to strzał w dziesiątkę! Każda kosmetykoholiczka się ucieszy :D.
Kocham Lou Manizerka :) wyjątkowo delikatny a zarazem efektowny rozświetlacz.
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie - wooow! ♥ Uwielbiam ten rozświetlacz każdą częścią mojego ciała, jest niezastąpiony :)
OdpowiedzUsuńHaha, kochana :*. Jest dokładnie tak jak mówisz - w tej chwili nie wyobrażam sobie innego, chociaż czaję się na Becca Cosmetics - Champagne Pop jeszcze :D.
UsuńRozświetlacz jest naprawdę ładny, ale jeszcze nie odczuwam przymusu jego kupna :) choć podejrzewam, że Mary prędzej czy później i u mnie zagości :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam go już od blisko 4 lat :D Świetny jest
OdpowiedzUsuńJa nie wiem czemu tak z nim zwlekałam! :D
UsuńA ja dalej zwlekam...
UsuńI ja... ale muszę się skusić w końcu ♡
UsuńMam nadzieję że kiedyś i ja wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńTo moje totalne must have i poluje na niego już od jakiegoś czasu. :) Mam teraz rozswietlacz z Revolution wiec nie chce niepotrzebnie kupowac na zapas, ale ten jest pierwszy w kolejce. :)
OdpowiedzUsuńObserwuje :)
http://cherryskyblogg.blogspot.com/
czas bym i ja kupiła :D
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się opakowanie Mary, ale ja wolę kremowe rozświetlacze :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Mary :)
OdpowiedzUsuńMam paletę Balm Jovi z miniatura tego rozświetlacza (chyba, bo opinie są podzielone czy to ten sam produkt, a oryginału na żywo nie widziałam) i bardzo go lubię. Chociaż wg mnie rozswietlacz z lovely jest również super a kosztuje chyba 10zl
OdpowiedzUsuńChętnie bym go kupiła ;)
OdpowiedzUsuńWygląda fenomenalnie. wiele o nim czytałam w Internecie i jestem zachwycona efektem u Ciebie:).
OdpowiedzUsuńBędzie się pojawiał jeszcze w wielu makijażach, więc podglądaj. Akurat w tym, który jest na zdjęciu położyłam go delikatnie, ale można wystopniować i nadać troszkę bardziej widoczny efekt, który pasuje do "mocniejszych" makijaży.
UsuńMój nos to jest dopiero kartofelek... :D
OdpowiedzUsuńA Mary Lou chodzi za mną już od dawna...
Cudo <3 Ostatnio wkręciłam się w rozświetlacze <3
OdpowiedzUsuń