Poszukiwania idealnego tuszu do rzęs to chyba niekończąca się kosmetyczna droga każdej kobiety. Nawet gdy znajdujemy produkt, który wydaje się być naszym Świętym Graalem, to... nadal szukamy, bo a nuż znajdziemy coś jeszcze lepszego - no przynajmniej ja tak mam ;). Tym razem postanowiłam dać szansę tuszowi, który zdobył tytuł Kosmetyku Wszech Czasów 2015 przyznawany przez Wizaż.pl, czyli L'Oreal - Volume Million Lashes - So Couture - Noir/Black Mascara. Czy został moim KWC?
Wielokrotnie ufałam już opiniom wizażanek, dlatego gdy wyczerpałam swoje tuszowe zapasy, uznałam, że dam się skusić produktowi, który zdobył najwyższe oceny w rankingu KWC. Okazało się, że tusz L'Oreal - Volume Million Lashes - So Couture jest dostępny na Cocolita.pl, więc przy okazji współpracy zdecydowałam się wypróbować właśnie jego.
Volume Million Lashes to cała linia mascar - wszystkie zamknięte są w identycznych opakowaniach różniących się kolorem - w przypadku So Couture jest ono fioletowe. Silikonowa szczoteczka tej mascary ma stożkowaty kształt - najkrótsze "ząbki" są na jej szczycie, a najdłuższe przy nasadzie. Osobiście nie jestem fanką silikonowych szczoteczek, choć przyznaję, że często lepiej rozdzielają rzęsy niż tradycyjne włosie. W tym przypadku dobre rozdzielanie ogranicza się jednak raczej do pierwszej warstwy tuszu, co możecie zobaczyć na zdjęciach na dole posta.
Konsystencja początkowo jest dość rzadka, z czasem nieco gęstnieje - ta zasada dotyczy właściwie wszystkich tuszy do rzęs. W tym przypadku (i w mojej opinii) gęstnienie jest zaletą, gdyż z czasem poprawiają się jego właściwości pogrubiające - lepiej "trzyma się" rzęs. Dużym plusem jest nasycony, głęboki odcień czerni.
Efekt, który Volume Million Lashes - So Couture daje na dolnych rzęsach bardzo mi się podoba. Dzięki drobnym ząbkom na szczycie szczoteczki dobrze wyłapuje nawet te maleńkie rzęski na dolnej powiece. Jeśli chodzi o rzęsy górne - jest nieźle, ale do zachwytu daleko. Potencjał "rozdzielający rzęsy", który ma szczoteczka jest szczególnie widoczny gdy tusz jest świeży - rzadki, jednak wtedy słabo pogrubia on rzęsy. Z kolei gdy zgęstnieje, mimo wszystko lubi rzęsy posklejać. Przy pierwszej warstwie mascara zachowuje się przyzwoicie, jednak ja jestem fanką "efektu teatralnego" i lubię mocno pogrubione i wydłużone rzęsy, a dodawanie kolejnych warstw może spowodować ich sklejanie i zbijanie w "pajęcze nóżki" - uwidacznia się to już przy trzeciej warstwie.
Cena tego produktu na Cocolita.pl to 32,90zł - znacznie taniej niż w stacjonarnych drogeriach, jednak - ponieważ nie do końca spełnił moje oczekiwania, uznaję ją za zbyt wysoką. Znam kilka znacznie tańszych tuszy fundujących mi bajeczne firanki i chyba będę się ich trzymać, bo najwyraźniej przygoda z L'oreal - Volume Million Lashes - So Couture nie była tak udana, jak spodziewałam się po zwycięzcy KWC.
L'Oreal - Volume Million Lashes - So Couture mógłby zostać moim KWC co najwyżej w kategorii "tusz do dolnych rzęs" - brzmi to trochę zabawnie, ale faktycznie w tej roli spisuje się bardzo dobrze. Co do górnych - jeżeli szukacie naturalnego efektu i wystarcza Wam jedna/dwie warstwy tuszu - również radzi sobie nieźle. W moim przypadku jednak KWC nie zostanie, bo lubię "dramatyczne" górne rzęsy - nawet na co dzień.
Miałyście już do czynienia z tym tuszem? Podzielacie zdanie wizażanek i opinie, że słusznie został Kosmetykiem Wszech Czasów, czy może podobnie jak ja czujecie się nie do końca usatysfakcjonowane? Być może miałam wobec niego zbyt wysokie wymagania ze względu na prestiżowy tytuł, który został mu nadany, ale to nie zmienia faktu, że za tytułem powinien stać adekwatny efekt, którego u siebie niestety nie uzyskałam... Na razie wracam z podkulonym ogonkiem do moich stałych (i tańszych) ulubieńców, a Was proszę o podrzucenie mi w komentarzach Waszych, bo pewnie wkrótce znowu zdecyduję się na eksperyment z czymś nowym ;).
Bardzo go lubię, to na razie najlepszy tusz jaki miałam ;)
OdpowiedzUsuńJa go niestety nie polubiłam - ma za krótkie ząbki i nie radzi sobie przez to z rozczesaniem moich rzęs :(
OdpowiedzUsuńTo mój ulubiony tuż :)
OdpowiedzUsuńMiałam i u mnie się nie sprawdził :/ był taki meeeeeh, niby nie najgorszy, ale do szałowego mu daleko :P
OdpowiedzUsuńJa mam wrażenie, że szału nie robi. O wiele bardziej wolę standardową, złotą wersję ;)
OdpowiedzUsuńJaki tusz do górnych rzęs jest jak na razie Twoim ulubionym?
OdpowiedzUsuńW tej chwili to chyba Essence - I <3 Extreme - jeśli chodzi o tańsze tusze, to jest po prostu boski :) - pisałam o nim tutaj:
Usuńhttp://www.siulka.pl/2014/01/essence-i-love-extreme-volume-mascara.html
Z droższych tuszy - byłam zadowolona z Clinique - High Impact Mascara, który w miniaturze bywał kiedyś dostępny "na wymianę" za stary tusz w Sephorze - nie wiem czy nie zrezygnowali już z tych akcji, ale to był całkiem fajny tusz :).
Szczoteczka wygląda ciekawie, ale efekt rzeczywiście nie powala.
OdpowiedzUsuńUwielbiam go, głównie za to, że można osiągnąć naprawdę mega efekt. Nie jest to jednak problemem, bo rzęsy pozostają idealnie rozczesane
OdpowiedzUsuńPodoba mi się efekt jaki uzyskałaś:)
OdpowiedzUsuńJa posiadam wersję Feline i żałuję każdej wydanej złotówki na ten tusz ;/ Za 60 zł spodziewałam się niesamowitego efektu na rzęsach, a tak szczerze, to lepiej spisuje się u mnie Lovely Pump Up za 10 zł... Że już nie wspomnę o Accelerator`ze z Rimmela, moim ulubieńcu... Loreal może się schować i nie pokazywać :)
OdpowiedzUsuńmam ogromną chęć wypróbować to cudo ! :)
OdpowiedzUsuńCiekawa go jestem, właśnie ze względu na te zachwyty ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego tuszu z tej firmy, ale mega mnie kuszą pozytywne opinie :)
OdpowiedzUsuń