Moja awersja do "naturalnych" szamponów ziołowych ma swoje korzenie (nomen omen!) w dzieciństwie, kiedy to Mama notorycznie kupowała szampon z czarnej rzepy - błe! Na myśl o tym zapachu aż mi gorzej! Do dziś zapachy ziołowe nie kojarzą mi się zbyt dobrze i raczej ich unikam, jednak widząc, że moje włoski po dłuższej przerwie od kuracji Jantarem (klik!) znowu zaczęły wypadać, postanowiłam, że dam szansę znanemu od wieków składnikowi przeciwdziałającemu wypadaniu, czyli skrzypowi polnemu. Co z tego wynikło?
Moje nawrócenie na produkty naturalne nie jest jakąś wielką rewolucją, jednak od szamponów tego typu stroniłam jak od ognia. Mimo wszystko postanowiłam przetestować szampon ze skrzypu polnego od Farmony, szczególnie, że akurat jego zapach nie odrzucił mnie jak większość tego typu produktów ziołowych, a właściwości obiecywane przez producenta zachęciły do próby.
Tak jak wspomniałam - zapach nie spowodował u mnie ucieczki do drugiego pokoju, a nawet całkiem przypadł mi do gustu. Pomimo swojej niezaprzeczalnej "ziołowości" nie jest nachalny i mój nos zupełnie się już do niego przyzwyczaił.
Szampon ma dość rzadką, lejącą konsystencję i bardzo intensywnie się pieni. Mój skalp reaguje na niego bardzo dobrze - nie zauważyłam żadnych oznak podrażnienia, na które ostatnio zrobił się dość podatny. Jest to produkt dość delikatny, myje włosy skutecznie, choć nie daje uczucia "tępego" oczyszczenia i podniesienia łusek włosowych. Myślę, że dla włosów do których jest przeznaczony, czyli zniszczonych, jest to akurat zaleta. Przy tego typu włosach dążymy raczej do zamykania łusek.
Jeśli chodzi o działanie w kwestii wypadania - nie liczyłam na to, że samym szamponem pozbędę się tego problemu - jest to w końcu produkt, który pozostaje na włosach i skórze głowy bardzo krótko - tego typu właściwości oczekuję raczej od wcierek i masek. Mimo wszystko jednak samo poczucie, że i ze strony szamponu dostarczam swoim włosom bodźców hamujących wypadanie sprawia, że całokształt mojej pielęgnacji nabiera jakby większego sensu.
Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona z mojej próby przekonania się do szamponów z naturalnymi, ziołowymi składnikami i myślę, że moja pielęgnacja włosów ma szansę skierować się na takie naturalne tory. Cena tego szamponu to około 7zł za 300ml i myślę, że jeszcze do niego wrócę - następnym razem zaopatrzę się już w całą linię, żeby wypróbować ich wspólne działanie, jednak warto było się przekonać, że dam radę wytrzymać ziołowy zapach ;).
Jak tam u Was z naturalną pielęgnacją włosów? Lubicie ziołowe zapachy? Macie swoich ulubieńców, których możecie polecić? Tylko błagam bez czarnej rzepy!!! :D
Miałam ten szampon i byłam bardzo nie zadowolona ;/ strasznie zniszczył mi włosy
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze na włosy
OdpowiedzUsuńMam zamiar go wypróbować w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńMoze się skusze.
OdpowiedzUsuńNie próbowałam go jeszcze, ale kilka razy zwrócił moją uwagę, to muszę przyznać faktycznie. Ja staram się szampon trzymać na włosach maksymalnie długo, oczywiście te które mają działać na wypadanie lub porost :P
OdpowiedzUsuńTego jeszcze nie używałam, ale natomiast pochodzący z tej serii szampon żeń-szeń jak dla mnie jest bardzo fajny!
OdpowiedzUsuńZiołowe zapachy - wszytko zależy jak bardzo są intensywne....
U mnie odpada ze względu na SLS :(
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się z tym szamponem, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń