W kolejnej odsłonie Pachnącego Postu przedstawiam Wam moje pierwsze spotkanie z woskami zapachowymi Kringle Candle. Do przetestowania wybrałam trzy zapachy z nowej kolekcji dostępnej w Pachnącej Wannie, czyli Mystic Sands, Picket Fence i Dewdrops - jak się spisały? Zapraszam do czytania!
Na pierwszy ogień - i to dosłownie ;), wybrałam wosk, który już w opakowaniu najbardziej do mnie trafił, czyli Mystic Sands. W tej kompozycji wyczuwalne jest przede wszystkim drzewo sandałowe, które nadaje woskowi "męski" charakter łagodzony przez lawendę, fiołka i bergamotkę, których subtelne nuty pięknie dopełniają ten zapach. Mystic Sands świetnie "odświeża" pomieszczenie, a jednocześnie jego zapach przywodzi na myśl coś luksusowego i wyrafinowanego. Zapach jest nienachalny, jego intensywność przy topieniu jednej porcji (cały wosk podzielony jest na 5 części) jest dobrze wyważona i nie przytłacza. Jest to zapach do którego z chęcią wrócę.
Cena wosku: 12zł (Pachnąca Wanna)
Podobnie jak podczas wąchania go na zimno, w Dewdrops przeważa nuta konwalii, a ja akurat konwalie uwielbiam. Zapach jest świeży, wodny, nie wyczuwam w nim mięty, ale odrobinę... cytrusów? Choć nie są opisane w składzie mam wrażenie, że jakaś delikatna cytrusowa nuta kryje się w tym zapachu i nadaje mu przyjemną głębię i rześkość. Zapach kojarzy mi się z... letnim porankiem i chyba właśnie latem będę po niego sięgać najczęściej. Pomimo, że sam zapach jest delikatny, to intensywność wosku jest duża - po kilkugodzinnym paleniu czuć go w całym mieszkaniu.
Cena wosku: 12zł (Pachnąca Wanna)
Właściwie zgodnie z oczekiwaniami zapach ten również podczas topienia to przede wszystkim delikatne kwiaty i... mydło. Wśród kwiatów faktycznie wyczuwalna jest róża, ale motyw przewodni tej kompozycji to przede wszystkim nuty mydlane, pudrowe. Nie wyczuwam drzewa sandałowego, które tak lubię. Z trzech zapachów Kringle Candle, które wybrałam ten najmniej przypadł mi do gustu i - jak się okazało, był też najmniej intensywny.
Cena wosku: 12zł (Pachnąca Wanna)
Moją pierwszą przygodę z Kringle Candle uznaję za bardzo udaną, szczególnie dzięki Mystic Sands i Dewdrops. Uważam, że woski te swobodnie można uznać za porównywalne, a nawet nieco lepsze pod względem intensywności niż Yankee Candle. W porównaniu z Goose Creek Candle pod względem wydajności i intensywności wypadają nieco słabiej, choć bardziej podoba mi się fakt, że nie są tak miękkie jak sojowe GCC i łatwiej je wydobyć z kominka.
Z pewnością będę jeszcze wracać do wosków Kringle Candle, więc jeśli macie jakichś swoich ulubieńców, których możecie mi polecić to czekam na sugestie :).
Uwielbiam zapach Dewdrops, to moim zdaniem najciekawszy zapach z nowości Kringla.
OdpowiedzUsuńnie miałam okazji ich wypróbować, ale na pewno są swietne! :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie miałam ani jednego z tych wariantów. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam woski, i coraz częściej widzę jak królują obecne Kringle Candle na blogach niż te z Yankee które też uwielbiam ♥
OdpowiedzUsuńMuszę pochwalić Twoje zdjęcia, są przepiękne!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Rozkręcam się powoli z nowym aparatem, więc tym bardziej miło to czytać! :)
UsuńW Dewdrops na szczęście nie czuję konwalii. Mają dla mnie zbyt intensywny, gryzący aromat. Dla mnie to bardziej świeży i jakby wodny zapach. Bardzo w moim guście! ;)
OdpowiedzUsuńKupiłam sobie dzis ten wosk i ja mam skojarzenia ze sklepem stradivarius. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń