Azjatyckie metody pielęgnacji zaczęły pojawiać się w Polsce za sprawą boomu na BB kremy kilka lat temu. Później temat nieco ucichł, by teraz powrócić ze zdwojoną mocą po dużym sukcesie poradnika "Sekrety Urody Koreanek" (jeszcze nie czytałam - planuję!). Polska firma kosmetyczna Farmona postanowiła zaczerpnąć z azjatyckiego trendu layeringu i stworzyć własną linię kosmetyków wpisującą się w tą technikę pielęgnacyjną. Jak sprawdziła się Azja w polskim wydaniu? Dzisiaj opowiem o pierwszym kosmetyku z serii Dermiss czyli Kremowym olejku do demakijażu.
Na początek jednak - o co chodzi z tym layeringiem? Otóż w skrócie polega on na stosowaniu kolejnych warstw różnych kosmetyków pielęgnacyjnych w ściśle określonej kolejności - od oczyszczenia skóry, przez przygotowanie jej do przyjęcia składników aktywnych aż po aplikację właściwego produktu pielęgnacyjnego dostosowanego do potrzeb skóry. Aby ten proces ułatwić, Farmona w swojej linii Dermiss proponuje nam produkty odpowiednio ponumerowane - według partii ciała, do której są przeznaczone, oraz kolejności zastosowania.
Pierwszym produktem w linii do każdego rodzaju cery (niebieskiej) jest 01 - Nutri Cleansing - Kremowy olejek do demakijażu twarzy i oczu. I wszystko byłoby względnie w porządku, gdyby na opakowaniu nie stało jak byk, że do oczu również można go stosować. Niestety w moim przypadku jest to niemożliwe, bo mimo że nie mam oczek specjalnie wrażliwych, to ten olejek bardzo mi je podrażnił, okropnie obszczypał i pozostawił całe zaczerwienione. Co gorsza przy próbie przemycia wodą produkt jeszcze bardziej do nich zapływał i jeszcze mocniej szczypało :(.
Ten największy minus nie jest niestety jedynym. Zgodnie z zaleceniem z opakowania przy demakijażu oczu olejek należy nałożyć na wilgotny wacik - połączenie oleju i wody ma stworzyć emulsję, która usunie makijaż. Po produkcie z nazwy olejowym (choć gęstym) spodziewałam się pewnego "poślizgu" - łagodnego sunięcia po rzęsach i powiece - przeliczyłam się i to grubo. Kosmetyk jest tragicznie "tępy", hamuje ruch wacika po powiece i pomimo kilku podejść nadal czuję jakbym miała wyrwać sobie hurtem wszystkie rzęsy. Ze swoim zadaniem, czyli demakijażem, również olejek sobie nie radzi, a rzęsy to już w ogóle dramat - posklejane, oblepione grudami na wpół rozpuszczonego tuszu - fuj! W przypadku oczu mamy zatem jeden wielki niewypał, a ja z podkulonym ogonem wracam do ulubionej dwufazy.
Skoro jednak przy oczach się nie sprawdził to czy choć z twarzą sobie poradził? Cóż - tutaj nie było może tragicznie, bo po zwilżeniu twarzy i rozmasowaniu na niej olejku (zgodnie z instrukcją) poszło jako tako i większości podkładu się pozbyłam, ale nadal czułam, że skóra nie jest dobrze oczyszczona. Moim zdaniem na pewno nie dałoby rady całkowicie zrezygnować z żelu do mycia twarzy, którego w linii Dermiss ma ten produkt poniekąd zastępować.
Wobec takich wad, zalety produktu niestety nie wystarczają by nazwać go choćby przyzwoitym czy przeciętnym. Pomimo wygodnego opakowania z pompką i przyjemnego łagodnego zapachu, dla mnie to po prostu niewypał.
Jak mogę podsumować moją przygodę z pierwszym etapem pielęgnacji Dermiss od Farmony? Z pewnością było to doświadczenie nieudane, ale nadal mam nadzieję, że kolejne produkty z serii spiszą się lepiej. Nie zamierzam się zrażać i już wkrótce dam Wam znać jak się sprawy mają, bo w paczce PR-owej Farmona Happy Box dostałam także etapy 02 - płyn micelarny, 03 - produkt złuszczający oraz 04 i 06 - kremy na dzień i noc. Jeśli idea przyświecająca stworzeniu linii Dermiss Was zainteresowała to zapraszam już niedługo!
Jeśli testowałyście Kremowy olejek do demakijażu Dermiss i macie o nim inną opinię, to koniecznie dajcie mi znać - może to ja coś źle robię i nie dałam mu właściwej szansy na zaprezentowanie swojego potencjału? Czekam na wskazówki!
Nie lubię "przemywać" twarzy olejkiem. Czuję się jakby moja skóra była jeszcze bardziej brudna niż była. Zdecydowanie wolę wodę i dobry żel do mycia twarzy. Nie wiem czy skusiłabym się na coś takiego, chyba, że ze zwykłej ciekawości. Jak na razie jestem wierna Clinique i chyba tak pozostanie. :)
OdpowiedzUsuńJa też wolę zdecydowanie uczucie świeżości po dobrym żelu ;),to jest etap nie do przeskoczenia dla mnie.
UsuńNie miałam okazji stosować, ale byłam bardzo ciekawa tej serii. Teraz już trochę zapał mi minął :P
OdpowiedzUsuńZobaczymy jak kolejne etapy się spiszą, ale ten trochę ostudził entuzjazm do testowania...
UsuńSzkoda że oleje się nie sprawdził. Miałam na niego ochotę.
OdpowiedzUsuńNo niestety u mnie niewypał :(.
UsuńMiałam nadzieję, że będą to całkiem dobre kosmetyki. Szkoda, że się nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńzdecydowanie nie jest on dla mnie ja mam bardzo wrażliwe oczy więc nawet nie będę próbowała go testować.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdził bo wygląda bardzo ciekawie. Z niecierpliwością czekam na dalsze recenzje :)
OdpowiedzUsuń