Dzięki współpracy z Pachnącą Wanną miałam okazję wypróbować kilka zupełnie nieznanych mi marek produkujących świece i woski zapachowe. Na blogu pojawiały się już (oprócz znanego mi wcześniej Yankee Candle) Goose Creek Candle, Kringle Candle oraz Colonial Candle, a tym razem przyszła pora na zupełną nowość zarówno w ofercie Pachnącej Wanny jak i w moim domu, a mianowicie McCall's Candles. Do przetestowania wybrałam świecę o obiecującej nazwie Crushed Velvet i dzisiaj opowiem Wam jakie zrobiła na mnie wrażenie.
Grzechem byłoby nie odnieść się na wstępie do strony wizualnej świec McCall's. Szklany słój zaopatrzony jest w wieczko z postarzanego metalu z wytłoczoną nazwą marki. Do "szyjki" słoja przymocowany jest uchwyt, który jest nie tylko elementem dekoracyjnym, bo można świecę na nim powiesić jak swego rodzaju lampion. Również etykieta świecy jest utrzymana w stylistyce retro, która bardzo, ale to bardzo przypadła mi do gustu.
Świeca, którą posiadam jest średniego rozmiaru, co w McCall's oznacza wagę 454g, czas palenia około 130 godzin i dwa knoty, a na stronie Pachnącej Wanny występuje w cenie 89zł.
Zapach McCall's - Crushed Velvet jest z pewnością nietuzinkowy, a mnie przywodzi na myśl... wizytę w kościele. Takim wiekowym sanktuarium, z ciemnymi drewnianymi ławami wypolerowanymi tysiącem dłoni wiernych, ukrytymi w nawach konfesjonałami i ulotnym wspomnieniem kadzidła. Bo to właśnie skojarzenie z kadzidłem najbardziej uderzyło mnie w nozdrza zarówno podczas wąchania na zimno jak i po zapaleniu świecy. Na tą kadzidlaną kompozycję w największym stopniu składa się prawdopodobnie obecne tu piżmo. Jest ono dla mnie dość przytłaczające - do tego stopnia że znajdująca się pod nim wanilia i drzewo sandałowe mają problem by się przebić. Żałuję szczególnie niedoboru nut drzewa sandałowego, które uwielbiam i miałam nadzieję, że znajdę w tej świecy w większej ilości. Jeszcze gdzieś głębiej prześwituje w tym zapachu róża, jednak obiecanych jeżyn, porzeczek, moreli czy fiołka próżno szukać. Zapach ten bowiem według mojego nosa z owocami raczej wiele wspólnego nie ma.
Jest to zapach z kolekcji walentynkowej, ale z racji pierwszego "kościelnego" skojarzenia, ciężko mi wyobrazić go sobie jako towarzysza do alkowy. Chyba że w klasztornym dormitorium ;).
Czy przypadł mi do gustu? Hmm... Mój stosunek do tego zapachu określiłabym raczej jako... ambiwalentny. Z jednej strony jest w nim coś ciekawego, oryginalnego, może troszkę mrocznego i tajemniczego, z drugiej jednak fanką zapachu kadzidła nigdy nie byłam i mój nos odruchowo się przed nim broni. Zapach jest słodki, ciężki, prawie orientalny i może przytłaczać, tym bardziej, że pod względem jakości i nasycenia zapachem świeca przedstawia bardzo wysoki poziom.
Czy po pierwszej przygodzie z produktami marki McCall's Candles mam ochotę na więcej? Oczywiście! Wspomniana jakość pierwszej wypróbowanej świecy jest bardzo zachęcająca i z przyjemnością przyjrzę się kolejnym kompozycjom zapachowym tego producenta. Mój wybredny nos co prawda nie przyjął pierwszej ich propozycji zbyt entuzjastycznie, ale gust zapachowy to kwestia bardzo osobista i na przykład w tym przypadku fanki zapachów kadzidlanych, piżmowych pewnie skakałyby z radości :).
Pozdrawiam Was ciepło i zabieram się za testowanie kolejnych zapachów McCall's Candles (i nie tylko!). Jeśli wypróbowałyście już jakieś ich zapachy to oczywiście dajcie mi koniecznie znać w komentarzu co i jak, bo z pewnością na coś jeszcze z ich oferty się skuszę :).
chętnie skorzystam z możliwości poznania tego zapachu świecy MC'Calls :) Do tej pory przetestowałam kilka wosków - bardzo polecam zapach secrets, ciasto cytrynowe i czekoladę z malinami .
OdpowiedzUsuńMail : karolinapolkoszek@wp.pl
Kadzidło raczej nie dla mnie ;D
OdpowiedzUsuńChętnie spróbowałabym tego zapachu :) nie wiem czemu ale zapach kadzidła od zawsze mi się podobał.
OdpowiedzUsuńAngelika
ang.kraq@gmail.com
uwielbiam takie zapachy, zwłaszcza zimową porą, akurat tej marki świec jeszcze nie miałam okazji wypróbować:)
OdpowiedzUsuńkarolka1301@gmail.com
jak coś to ja też chętna :) zakochałam się w ich Make a Wish, a kadzidło na zimę w sam raz mi pasuje.
OdpowiedzUsuńayashia@gmail.com
Podejrzewam że mi ten zapach mógłby nie pasować ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie zapachy, mógłby mi spasować i chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńkinga.gorzela@gmail.com
kadzidło i piżmo lubię :) nawet mam olejek o czystym zapachu piżma :) sama chętnie bym ją wypróbowała :) Aneczkablog@op.pl
OdpowiedzUsuńJej! Ja mam bzika na punkcie takich nietuzinkowych zapachów. Swego czasu szalałam na punkcie jednego z męskich zapachów od Kringle (już wycofanych), który pachniał właśnie kościołem. Takim murowanym, zimnymi, o lekko metalicznej nucie. Zapach niezwykle klimatyczny i bardziej pasujący na Halloween, ale nie mogłam się powstrzymać by go nie kupić. :)
OdpowiedzUsuńwow! świetnie wygląda ta świeca! no cena też ciekawa, ale co tam :p
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytam o tej marce, jestem bardzo zaciekawiona :)
OdpowiedzUsuń