W czwartej części Wielkiego Testu Maseczek chciałabym przedstawić Wam mój zeszłoroczny hit, który z pewnością zostanie ze mną jeszcze na bardzo długo (w tym momencie zaklinam producenta, żeby nie ważył się tego produktu wycofywać!), czyli - Maskę Enzymatyczną firmy Ava. O jej istnieniu dowiedziałam się od niezawodnej ekspertki w pielęgnacji, czyli Aliny Rose i od razu postanowiłam ją wypróbować. Z samego wstępu wiecie już, że produkt ten przypadł mi do gustu, ale dlaczego? O tym w dalszej części posta.
Tym razem w Wielkim Teście Maseczek odejdziemy na chwilę od azjatyckich maseczek w płachcie i przyjrzymy się produktowi z rodzimego podwórka. Maska Enzymatyczna Ava zamknięta jest w złotej tubce mieszczącej 100ml kosmetyku. Ma ona dość gęstą konsystencję białej pasty i trzeba nieco się natrudzić, żeby wydobyć ją z opakowania, ale efekty są tego niewielkiego trudu naprawdę warte.
Produkt ma dość intensywny, świeży zapach, który mnie akurat bardzo odpowiada. Za jej właściwości odpowiadają głównie papaina, bromelaina i glinka kaolinowa. Ze względu na obecność glinki maska dość szybko zasycha - warto mieć pod ręką np. tonik w aerozolu, żeby na bieżąco ją zwilżać. Maskę powinno się nakładać grubszą warstwą, oczywiście z pominięciem okolic oczu i trzymać na skórze około 15 minut. Enzymy zawarte w maseczce mogą spowodować lekkie szczypanie (szczególnie jeśli skóra jest w jakiś sposób podrażniona), które po chwili jednak znika.
Jeśli chodzi o efekty, to maseczka ta przeszła (i z każdym kolejnym użyciem przechodzi) moje najśmielsze oczekiwania - na mojej skórze spisuje się po prostu fantastycznie. W porównaniu z jakąkolwiek inną maską czy peelingiem enzymatycznym - to po prostu niebo a ziemia. Po pierwsze - bardzo dokładnie skórę oczyszcza - wszelkie ewentualne zanieczyszczenia, które lubią zatrzymywać się w porach znikają. Wyczuwalnie poprawia się faktura skóry - dzięki działaniu enzymów maska usuwa najbardziej zewnętrzną warstwę złuszczających się komórek nabłonka, dzięki czemu cera jest odświeżona, a suche skórki zniwelowane. Skóra twarzy jest ewidentnie wygładzona i lekko napięta (przy cerze suchej napięcie może być bardziej wyczuwalne), maseczka ma bowiem także działanie zwężające pory - uczucie napięcia łagodzi nałożenie kremu nawilżającego. Mam wrażenie, że maska ta wpływa również rozjaśniająco na przebarwienia potrądzikowe.
Jeśli chodzi o produkty enzymatyczne - nigdy dotychczas nie dawały sobie one z moją cerą rady - były po prostu za słabe, dlatego zazwyczaj sięgałam po peelingi mechaniczne, jednak dzięki maseczce Ava mogłabym właściwie praktycznie z nich zrezygnować, gdyby nie to, że czasem po prostu lubię sobie po twarzy troszkę poskrobać ;). Bardzo istotnym dla mnie efektem regularnego używania tej maski jest fakt, że dzięki jej stosowaniu osiągam dużo ładniejszy efekt w makijażu twarzy. Nie jest tajemnicą, że podkład dużo lepiej wygląda, gdy nałożymy go na skórę oczyszczoną i w dobrej kondycji. Wydaje mi się też, że odkąd stosuję maseczkę Ava, zmniejszyła się u mnie tendencja do błyszczenia w strefie T.
Mój egzemplarz maseczki zakupiłam w krakowskiej drogerii Pigment, za 29zł. Pomimo tego, że nakłada się ją dość grubą warstwą, to jest względnie wydajna - tubka 100ml wystarcza mi na około 2 miesiące stosowania na samą twarz 1 do 2 razy w tygodniu.
Ciekawa jestem czy miałyście już do czynienia z tym pielęgnacyjnym cudem? Dajcie znać jak spisała się u Was!
Z kolei jeśli jeszcze jej nie próbowałyście, a nadal macie wątpliwości, to przypomnę Wam tylko, że maseczka ta znalazła się na liście kosmetycznych Odkryć Roku 2016 - a to już duże wyróżnienie ;).
Hmmm bardzo ciekawe , przed chwilą czytałam o niej bardzo negatywną opinię. Nie za bardzo przepadam za peelingami enzymatycznymi, ale w sumie nie jest to drogi produkt więc można przetestować.
OdpowiedzUsuńTo ja się z samymi pozytywnymi spotykałam... W każdym razie u mnie spisała się bajecznie ;).
UsuńNie miałam tego produktu.
OdpowiedzUsuńNie znam tego produktu. Moim hitem ostatnich tygodni jest peeling enzymatyczny Organique i będę bardzo płakać, jak się skończy, bo jega cena jest nieco zaporowa.
OdpowiedzUsuńMnie się właśnie skończył ten z Organique i płaczę. Może faktycznie spróbuję Ava...
UsuńMiałam ten z Organique, ale był dla mnie za słaby trochę - moja cera potrzebuje większych hardkorowców i Ava dała radę :D.
UsuńLubię tę maseczkę :)
OdpowiedzUsuńMiałam inne produkty z tej serii które też zasługują na uwagę :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie nic innego nie miałam, więc może się skuszę jeszcze na coś :).
UsuńMam wielką ochotę na tę maskę, ale odrobinę się obawiam tego szczypania, bo mam mega wrażliwą cerę :>
OdpowiedzUsuńLubię ich produkty i w sumie mogłabym wypróbować :) tym bardziej że lubię też takie peelingi :)
OdpowiedzUsuń