Percepcja zapachu to sprawa bardzo indywidualna i tak to już bywa, że jednym dany zapach podoba się bardziej, innym - mniej. Dzisiaj przyszła pora na zapach, który nie do końca trafił w moje gusta, a mianowicie wosk Colonial Candle - Savannah Moss.
Wosk Colonial Candle - Savannah Moss zawitał do mnie za sprawą Pachnącej Wanny i już przy pierwszym wąchaniu na zimno wiedziałam, że będzie dla mnie trudny do identyfikacji. Według opisu producenta, w kompozycji Savannah Moss znalazły się nuty mchu, bursztynu, sosen i jaśminu. Według mojego nosa z kolei - najbardziej, a właściwie wyłącznie, wyczuwalna jest nuta sosnowa - i nie mówimy tu o zapachu igliwia, a świeżego drewna sosnowego. Dla mnie jest to zapach żywiczny, taki trochę jak z zakładu stolarskiego czy tartaku - poprosiłam o pomoc w jego zidentyfikowaniu jeszcze "drugi nos" i werdykt brzmiał - olejowane drewno. Zapach ten nie jest dla mnie nieprzyjemny - po prostu nie porywa i nie znajduje się w kręgu moich preferencji olfaktorycznych.
Jest to mój pierwszy wosk Colonial Candle i choć ogólnie uważam tą markę za przyzwoitą, to akurat do tej kompozycji wracać nie będę, choć sama forma wosku jest dobrze przemyślana i praktycznie zaprojektowana, więc chętnie dam szansę innym ich zapachom w tej postaci. Wosk ma nietypowy eliptyczny kształt i jest wygodnie podzielony na części, dzięki czemu łatwiej wydzielić porcję do stopienia w kominku. Jego waga to 70g a cena - 24zł.
Na "pocieszenie" mogę dodać, że kilka dni temu trafiła do mnie kolejna cudownie aromatyczna paczka od Pachnącej Wanny! Muszę Wam powiedzieć, że po pierwszym wąchaniu nowości jestem zachwycona wszystkimi zapachami, więc możecie się spodziewać, że już wkrótce na blogu rozgoszczą się przepiękne kompozycje. Jedna z nich przypadła mi do gustu do tego stopnia, że nie mogę się wręcz doczekać, żeby zrobić zdjęcia i w końcu móc ją zapalić! Kolejne Pachnące Posty już wkrótce!
Żywica pachnie cudownie, ale tylko w lesie ;) W domu raczej nie chciałabym otaczać się takimi zapachami. Sosnowe drzewa to jednak nie moja bajka :D
OdpowiedzUsuńzazwyczaj widziałam klasyczne wosku YC nie wiem czy dałabym 24 zł za wosk :Lo sporo jak na taki specyfik :P
OdpowiedzUsuńTo raczej też nie mój zapach :P
OdpowiedzUsuńHmmmm dawno nie byłam w tartaku. Jakoś takie drzewne zapachy nie do końca są w moim guście.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuje :)
Nigdy nic nie miała z firmy Colonial, bo jednak cena wosku jest zaporowa. Ale mi jak najbardziej odpowiadałby zapach jak ze zakładu stolarskiego, takiego świeżo pociętego drewna.
OdpowiedzUsuńNie mój zapach, ale jestem ciekawa gdzie Ty sie podziewasz, że Cię tu nie ma?
OdpowiedzUsuńOj Basiu podziewam się, zbieram się do kupy, żeby wrócić do bloga, ale na razie mi się troszkę niefajnie w życiu podziało i muszę najpierw ogarnąć sytuację i samą siebie. Uznałam, że na siłę nic nie zrobię i potrzebuję trochę czasu, żeby wrócić z nową, pozytywną energią do blogowania. Ale obiecuję, że wrócę!
UsuńI bardzo dziękuję Ci za ten komentarz! Naprawdę podniosło mnie na duchu, że ktoś zauważył moje zniknięcie, to dla mnie w tej chwili naprawdę dużo znaczy! Buziak dla Ciebie! :*
UsuńOOOO!!!! A ja uwielbiam tego typu zapachy i zastanawiałam się, czy gdzieś znajdę taki zapach!
OdpowiedzUsuńŻywiczny zapach drewna? :D Jak dla mnie bomba! Kocham takie nietypowe, drewniane nuty. Będę musiała spróbować, bo z tą firmą nie miałam jeszcze do czynienia.
OdpowiedzUsuńMam ten kominek i z wyglądu jest po prostu piękny
OdpowiedzUsuń